WITALNOŚĆ CZYLI MOC
- InnerKnowingPolska
- 21 lis 2022
- 7 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 26 lis 2022

Dzisiejszy post ma jedną, jasną inspirację. Film, który pojawił się na Netflixie."Stutz". Warto go obejrzeć. To taki wywiad z Philem Stutzem, jednym z najbardziej popularnych i najlepszych psychoterapeutów na świecie. Nie wiem czym określana jest ta najlepszość, ale zakładam, że efektami jego pracy. Film jest bardzo ciekawy i zawiera kilka naprawdę ciekawych konceptów, może nawet wykraczających poza współczesną psychologię.

Moją uwagę zwróciła witalność samego Phila, a raczej względny jej brak. Zastanowił mnie też fakt, że mierzy się z chorobą Parkinsona. Niemiej jednak, choć przyczyny pojawiały mi się na bieżąco w głowie, wszystko co mówi w filmie, z punktu widzenia pracy z ego, od którego uciec jest ciężko, jest bardzo ważne.
Cały film ładnie wpisuje się w temat, który pasjonuje mnie, czyli temat programów podświadomości. Jest to koncept zdecydowanie mniej "duchowy", bardziej zakorzeniony w nauce empirycznej, ale niezwykle trafny. Sam Phil zaczepia już o energetykę, więc tworzy pomost, jakiś taki niepewny jeszcze, między nauką a duchowością. To bardzo dobry i słuszny kierunek od którego nie ma odwrotu już.
Phil opisuje pewną piramidę. Piramidę relacyjną. Nic nie pokazuje nam programów podświadomości tak dobrze, jak relacje właśnie. Phil w pracy z pacjentami depresyjnymi zaczyna od dołu piramidy, idąc do góry. Jest też zwolennikiem dawania konkretnych metod, zamiast rozwalania latami problemów przeszłych, które są powodem problemów dzisiejszych. Jest bowiem tak, że w 98% wszystkich sytuacji życiowych kierujemy się automatyzmem podświadomości. Wraz ze wzrostem świadomości, a tym samym z dojrzewaniem naszego ego, zaczynamy powoli widzieć swoje reakcje automatyczne i szukać przyczyn reakcji, a potem zdarzeń w naszym życiu. No bo "przyciągamy" ludzi i zdarzenia. I to jest prawda.
Moment dojrzewania ego, to ciekawy moment, więc będzie ciekawostka.
Zmienia się wtedy struktura mózgu. Bodziec, czyli sytuacja zewnętrzna ze wzgórza nie trafia od razu do jądra migdałowatego, tylko przechodzi przez korę. No ale co ja tu w ogóle bredzę? Inaczej. Ktoś Cię wkurzył. Poczułeś emocje. Reagujesz zwrotnie. I teraz jak? Ktoś Cię atakuje. Odpowiedzą natychmiastową na atak, jest atak. Jeśli się zatrzymasz i powiesz "nie", oznacza to właśnie, że Twoje ego zaczęło dojrzewać. Zgodnie z mapą poziomów świadomości, Twój potencjał jest wyższy niż 200. Tu się zastanowisz. Tu, wybierzesz reakcję świadomie. Trzeba mieć zawsze na uwadze to, że fakt, że Ty to potrafisz nie oznacza, że ktoś inny będzie, bowiem potencjał jest wrodzony, a ego dojrzewa i niestety to napiszę, zgodnie z ilością bardzo bolesnych doświadczeń w Twoim życiu. Niestety. Nie nauczysz, choćbyś chciał, takiej reakcji kogoś, kto nie jest na to gotowy. Swoje emocjonalne baty trzeba zebrać i wyciągnąć z nich lekcje. Te lekcje, przepracowane prawidłowo, z pełnym wzięciem odpowiedzialności na siebie, zmieniają strukturę ego. Póki siedzimy w żalu i obwiniamy innych, tracimy czas. Tracimy mnóstwo czasu. O czym Phil zresztą w filmie wspomina.
Ale reakcja. Są dwie drogi. Ta spokojna, gdzie panujesz nad reakcją [tym samym nad sobą], taka delikatnie mówiąc zarezerwowana dla ego stawiającego się do dojrzałości [bo ego czasami dojrzewa latami], i druga, szybka, zarezerwowana dla furiatów, osoby będące w fazie ego egocentrycznego lub rozmytego. I tu nie piszę o braku reakcji ze strachu [bo to też brak reakcji szybką drogą, z jeszcze niższego poziomu świadomości niż złość]. Heh- jak teraz od tym myślę od razu nasuwa mi jakiś taki mem odnośnie tego, żeby nie dotykać telefonu po pijaku. Dlaczego? A dlatego, że alkohol chwilowo dezaktywuje korę właśnie. No- chwilowo. Zależy od tego ile trwa impreza :-D Ale o tym też innym razem.

Wróćmy do piramidy. Piramidy relacji Stutza.

Mamy trzy poziomy witalności nad którymi chcemy czy nie chcemy, świadomie lub podświadomie pracujemy, żeby polepszyć jakość naszego życia. Osoby z depresją ponoć coraz bardziej tę pracę odpuszczają, ale ja nie jestem psychoterapeutą, jestem też po drugiej stronie depresji chyba, więc nie będę się na ten temat rozpisywać.
Myśląc "relacje", myślimy zawsze o relacjach z innymi ludźmi, a tymczasem, nie tylko z ludźmi ta relacja jest ważna. Najważniejsza relacja w naszym życiu, to relacja z samym sobą, dlatego jest najwyżej. Jak masz dobrą relację z samym sobą, to dół będzie się "robił" naturalnie. Programy podświadomości wpływają na wszystkie typy relacji. Programy załadowane nam w dzieciństwie tworzą rany ego, które potem mają wpływ najpierw na relację ze sobą, potem na relacje z innymi oraz na relacje z ciałem. Im więcej ran ego, tym gorsze relacje. Gorsze, w tym też płytsze, nieszczere, nieprawdziwe. Takie - z maskami. I nie tylko chodzi o maski, które zakładamy w kontakcie z innymi, chodzi też o maski, które zakładamy w kontakcie ze sobą. Całkiem niedawno przyglądałam się temu, chyba po raz pierwszy w życiu, jak ktoś manipuluje sam sobą. Przedziwne zjawisko. Bardzo nowe i odkrywcze dla mnie. Nigdy bowiem tego nie robiłam.
RELACJA Z CIAŁEM: Jedną stroną medalu jest tu zdrowe dbanie o siebie, które jest... zdrowe. Drogą w jedną stronę w kwestii relacji z ciałem jest brak aktywności i pracy ze sobą. Brak takiego utulenia siebie, brak uwagi na potrzeby ciała, które naturalnie powinno się ruszać. To zawsze jest do obserwacji. Dlaczego nie dajemy mu uwagi? Dlaczego uważamy, że jest nieważne? Programowo możemy być pewni, że skoro my nie uważamy, to ktoś kiedyś, a konkretnie rodzice, też nie uważali. Ciało jest odbiornikiem emocji. Jest naszym łącznikiem ze światem 3D, jeśli nie dbamy o nie, nie mamy motywacji, oznacza to brak kontaktu ze swoimi emocjami lub niechęć do spojrzenia na nie. Trzeba poszukać, popytać. Siebie. Zdrowy emocjonalnie człowiek [niech ktoś takiego wskaże :-D] będzie dbał o ciało, ale... Mamy drugą stronę medalu, często pojawiającą się u osób trenujących, w tym kiedyś u mnie. Czyli maltretowanie swojego ciała do granic możliwości. Brak szacunku do niego. Traktowanie go jak maszyny, która ma mi służyć do realizacji zadań, robienia wyników sportowych. Mimo bólu, kontuzji, mimo jego krzyku "dość". To jest o szacunku. Szacunku do samego siebie i swoich emocji. Występuje usilna próba zasłużenia na miłość mamy, która zawsze skończy się tylko chwilową gratyfikacją. Chcesz zdobyć medal, zrobić wynik. Chcesz być z siebie dumny. Szukasz tego. To, czego naprawdę tu szukasz to aprobata matki. Czujesz ulgę, jeśli się uda- ale tylko przez chwilę. Wszystko z czasem robi się mdłe. Kierujesz uwagę na kolejny cel, który jest znowu tym samym, aż do momentu w którym zaczniesz rozumieć czym to jest. Jest to moment kiedy nasze ego zaczyna wchodzić w etap dojrzały.
RELACJE Z INNYMI: Relacje z innymi są bardzo ważne. Mówią nam o nas samych bardzo wiele. Osoba zdrowa emocjonalnie będzie naturalnie tworzyła głębokie relacje z innymi ludźmi i będzie na nie otwarta. Warto o tym pamiętać. Im zdrowszy emocjonalnie człowiek, tym więcej głębokich relacji w jego życiu. Jest to bezpośrednio związane z programami. Osoba z wieloma ranami ego, będzie bała się otworzyć, ze strachu przed zranieniem, tym samym ciężko będzie o relacje przyjacielskie, oparte właśnie o głębię. Będzie chciała kontrolować partnera, będzie czuła potrzebę kontrolowania swojego wizerunku w grupie. Modelowania go. Będzie próbowała złapać kontrolę nad tym, jak widzą i co myślą o niej inni. Nie da się tego zrobić- każdy myśli co myśli :-) Ba- każdy myśli co innego, ale głównie to myśli o sobie. A nas samych widzi dokładnie tak, jak mu się pokazaliśmy. To bardzo zero-jedynkowe i proste w zasadzie.
Jeśli odpowiemy sobie na pytanie jak szybko tworzymy głębokie relacje, ile czasu nam trzeba na to, aby się otworzyć, zawsze dojdziemy do tego, jak bardzo zranione jest nasze ego. Warto spojrzeć na swoje relacje z perspektywy. Warto zapytać siebie, jakie wartości przemawiają przez konkretną osobę, która jest w relacji z nami. To bardzo wiele powie nam o nas samych i da nam materiał do pracy nad sobą. Ja uciekam od oceniania ludzi, ale wartościowanie jest dla nas biologiczne. I dobrze- bo nas chroni. Wartościujemy oczywiście poprzez czucie wartości i widzenie braku uzewnętrzniania wartości przez osobę, która jest w relacji z nami [nie chcę pisać tu o braku wartości, bo wartość wewnętrza każdego jest absolutna]. I tu balas jest bardzo ważny. Czujemy wartość- energia żeńska, ale jeśli ta wartość nie jest widoczna na zewnętrz - tu rozpozna energia męska, oznacza to, że osoba tak zdecydowała i potem trzeba coś z tym zrobić naturalnie. Dalej nasze reakcje również będą naturalne: "z tym warto iść na obiad" lub "o tym, to nie warto nawet myśleć". Jeśli ktoś nas rani, to zawsze jest historia o nas. Konkretnie pytanie o poziom miłości własnej i równowagi między energią żeńską "czuję" a męską "widzę i działam". Ludzie zawsze dobierają się w oparciu o wartości wyższe wyrażone na zewnątrz. Wartości wyższe są wewnętrznie naszym core, ale zewnętrznie, rany ego nie pozwalają nam często na wyrażenie ich. Wtedy zarówno ludzie wokół określają naszą wartość, jak i my sami wewnętrznie wartościujemy siebie. Idąc do góry, wraz z poziomem świadomości, wyznajemy coraz wyższe wartości i uzewnętrzniamy to coraz bardziej. Tym samym, po każdej zmianie, zmienia się również nasze środowisko. Warto podkreślić, że relacje w życiu są nam bardzo potrzebne, mamy bowiem naturalną potrzebę przynależności, która w obecnym czasie zmienia się z przynależności do stada [gdzie jest lider] w przynależność do kolektywu [gdzie wszyscy są sobie równi].

RELACJA ZE SOBĄ: Tu do powiedzenia jest tyle, że aż nie wiadomo co powiedzieć. Niewątpliwie Ty sam jesteś tym człowiekiem, z którym przyjdzie Ci spędzić całe życie i warto chyba na końcu móc powiedzieć sobie "to było dobre, wartościowe życie" i o Anioły "zrobiłem wszystko, żeby być szczęśliwy". Wszyscy inni mogą się zmienić. Dzieci dorosną, znikną, partnerzy mogą się zmieniać, a Ty zostaniesz ze sobą i będziesz musiał ze sobą żyć. I na co warto tu zwrócić uwagę? Jakie pytania warto sobie zadać? Kim jestem? Jaki mam stosunek do siebie i swojego ciała? Jak bezpiecznie czuję się w relacjach z innymi? Czy muszę mieć kontrolę, czy mogę być po prostu sobą? Trzeba zadać sobie pytania o swoje granice. Czy pozwalam je przekraczać? Gdzie sprzedaję siebie, i za co? Jeśli tak, to dlaczego? Jeśli gdzieś sprzedajemy siebie, to zawsze jest o dzieciństwie.
Trzeba zapytać, czy akceptuję siebie takim, jakim jestem? W całości. Z wadami i dobrymi cechami. Moje światło i mój cień. Tu programy zawsze wybiją. Jeśli nie akceptujemy siebie, z pewnością spotkamy kogoś, kto nie będzie akceptował nas i to nam pokaże. Jeśli zaakceptujemy w pełni siebie, ten ktoś najpewniej zniknie, lub znacznie się oddali od nas, lub my od niego. Tak działają programy. Naturalnie uciekamy bowiem od tego, co nie jest akceptacją. Dlaczego? Bo miłość, to właśnie akceptacja. Uciekamy od tego co nie jest wolnością. Bo miłość, to wolność. Uciekamy od tego, co nie jest prawdą. Bo miłość, to prawda. Co nie jest równowagą w dawaniu i braniu. Bo miłość to równowaga. I tak dalej. Uciekamy albo mentalnie, nie otwierając się, lub zamykając, kiedy to wykryjemy, albo i mentalnie i fizycznie. W relacjach zawsze najpierw mentalnie, później fizycznie. Uciekniemy i tak, bo każdy z nas jest miłością. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy się czuli jak w pułapce. To klatka mentalna, w którą sami wchodzimy, nie widząc, że drzwi zawsze są otwarte. W relacji ze sobą najważniejsze jest to, żebyśmy patrząc w lustro czuli się dobrze. Żebyśmy umieli dać sobie wsparcie i o nie poprosić, jeśli trzeba. [heh, parę dni temu w sytuacji z synem stanęłam w końcu, zamknęłam oczy i powiedziałam "pomocy". W efekcie wisiałam na telefonie cały dzień :-) Wszystkim "jakoś przyszło, żeby zadzwonić" Intencja :-)]. Kiedy pilnujemy wewnętrznej integracji, czyli na zewnątrz jesteśmy tym, czym jesteśmy w środku, mamy na twarzy łagodny uśmiech który ciągle nam towarzyszy. Ciało nie choruje i czuje się mocne. Jest też elastyczne. Z każdym oddaniem części siebie za coś, co nie jest miłością, ten uśmiech będzie coraz bledszy, aż w końcu zniknie. Pilnujmy uśmiechu, pilnujmy wewnętrznej integracji, a będzie i witalność. No i moc.
Comentarios