TYLKO JEDYNKI I ZERA
- InnerKnowingPolska
- 8 gru 2022
- 6 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 11 gru 2022

Zamiatałam dzisiaj igły. Tak po prostu. Zanim wzięłam miotłę do ręki, przyszło mi do głowy, żeby nie zakładać dzisiaj muzyki na uszy. Żeby zamiatać w ZEN, czyli po prostu zamiatać. Koncentrować się na tym, jak miotła przesuwa się po gresie. Zamiatałam tak i zaczęłam się cieszyć z tego, że zamiatam. Pomyślałam sobie, ale super, że mam możliwość zamiatania, ale super, że mam drzewa, z których lecą igły. Cudownie, że codziennie rano przy kawie mogę na te drzewa patrzeć.
Następną fazą tej kontemplacji było dojście do wniosku, jakie to życie jest proste. Same zera i jedynki. Chcesz mieć drzewa, chcesz na nie patrzeć? Oczywistym jest, że będziesz musiał zamiatać igły, które z tych drzew zlecą. To cudowne, że można zamiatać te igły.
Jakkolwiek, mówimy tu o prostej czynności, to całe życie składa się z samych jedynek i samych zer. Jeśli uznamy tą prawdę, jest to droga do szczęścia. Do cieszenia się z każdej chwili. Chcesz mieć pieniądze, musisz pracować. Chcesz mieć wiedzę, musisz czytać, uczyć się. Chcesz mieć dziecko, musisz przyjąć to, że będzie to wielka nauka, bo dostaniesz lustro swoich niedoskonałości w najbardziej szczerym wydaniu. Chcesz mieć samochód, czekają Cię korki. Doświadczaj. Ciesz się z tego, że możesz zatankować. Tak zwyczajnie. Ciesz się z herbaty, telefonu przyjaciela, rozmowy z panią w kasie.
Każdy moment życia jest super okazją do tego, żeby świętować tak naprawdę. Proza, praca. Nie da się od tego uciec, a jeśli ktoś chce, to coś jest do roboty.
Dalej pójdziemy głębiej. Chcesz mieć miłość, musisz ją dać. Żeby ją dać, musisz nią być. Chcesz mieć wsparcie, musisz być wsparciem. Żeby nim być, musisz umieć wspierać siebie. Chcesz mieć opiekę, musisz być opiekuńczy. Żeby być opiekuńczym, musisz umieć opiekować się sobą. Chcesz szczerości, musisz być szczery. Żeby żyć w prawdzie, musisz być odważny. Chcesz otwartości, musisz być otwarty. Chcesz bliskości, musisz być blisko. Ze sobą. Chcesz wolności, musisz ją dać. Sobie. Chcesz akceptacji, musisz akceptować. Siebie.
I w tej kwestii, życie zawsze pokaże nam nasze dziury poprzez emocje. Poprzez wydarzenia. I super. Jak widzisz dziurę, możesz wziąć igłę z nitką i ją załatać.
Paradoks jest w tym całym "chcę" niezwykły, jeśli mówimy o potrzebach wynikających z wyższych wartości. Potrzeba rodzi wymaganie. Warto jest wiedzieć o tym, że te potrzeby wynikają z naszego dzieciństwa. Potrzeba miłości, opieki, wsparcia, akceptacji, wolności, obrony swojej integralności. To wszystko są potrzeby dokładnie adresowane do naszych rodziców. Bo to rodzice mają obowiązek te potrzeby spełnić. To wynika z faktu, że zostali rodzicami. Wynika z tej ich decyzji o posiadaniu dziecka. Wynika z hierarchii. Mieli taki obowiązek, ale nasze pokolenie dobrze już wie, że się z niego nie wywiązali. Konsekwencją tego było to, że idąc w dorosłość zaczynamy wymagać takich rzeczy od partnera, jeśli nie dostaliśmy od rodziców. Wymagamy dokładnie tego, czego nie dostaliśmy. Wymagamy dokładnie tyle, ile nam brakuje. I mamy koluzję. Każda koluzja to nauka. Lustro. W każdej koluzji nie dostajemy tego czego chcemy tak długo, aż nie zrozumiemy, że nie mamy prawa wymagać i to się tyczy obu stron. To jest podświadome, do momentu, aż nie stanie się świadome. Tak się dzieje do chwili wejścia w ego dojrzałe. Ego dojrzałe bowiem już to wszystko ma. Wejść "tam, do góry" na wyższy poziom świadomości oznacza przerobić wszystko to, czego nie dostaliśmy, a dostać powinniśmy. Oznacza dać to sobie samemu, nie wymagając od drugiego. Nie myśląc, że powinien. Nie powinien. Może, jeśli chce, ale na pewno nie powinien. Może też nie chcieć i to też jest ok. Nie zmusimy nikogo do niczego, tak jak nie zmusimy dziecka, żeby polubiło szkołę, nie powinniśmy nawet próbować. Jak będziemy próbować na siłę, stworzymy nic innego jak toksyczność. Dziecko możemy zmusić, żeby do szkoły chodziło, ale nie zmusimy, żeby ją polubiło. Wejść w etap dojrzały oznacza zrozumieć, że to czego oczekujemy od drugiego, jest w nas i to tam należy szukać. Oznacza decyzję o nie tworzeniu toksyczności. Jeśli taka sama decyzja będzie po drugiej stronie, to super. Jeśli nie. No cóż, to wybór. Odrobiłeś lekcję i idziesz dalej, albo nadal siedzisz w szkole oglądając w kółko spektakl, który już znasz od podszewki. Dzień świstaka. Decyzja, działanie, próba bohatera i jesteś w następnej klasie.

Wracając do tu i teraz i cieszenia się z każdej chwili jakiej tylko przychodzi nam doświadczać.
Jakiś czas temu oddałam auto do naprawy. Dostałam zastępcze. Zupełnie nowe. Wsiadłam do niego i po chwilowej ekscytacji uznałam, że wcale nie jest fajne. Nie miało grzanej kierownicy jak moje. Ani siedzeń. Miało manualną skrzynię biegów, a ja jeżdżę automatem. Trzeba machać biegami i naciskać sprzęgło. Dramat :-) Miałam muchy w nosie jakieś 3' i to złapałam. Powiedziałam sobie w myśli "Oj kotek, tam nie idziemy". Złapałam. Takie zdarzenie. Tak nieistotne, codzienne, prozaiczne.
Zdarzenie było nieistotne, ale bardzo istotne. Najistotniejsze w nim było to, że je złapałam. Złapałam reakcję. Złapałam te muchy w nosie. Chwilę później przerobiłam je na szczęście z faktu że: Mam inny samochód, a to zawsze jakaś zmiana. Mogę poćwiczyć zmienianie biegów, bo naprawdę wyszłam z wprawy. Mogę pojeździć autem, które jest inne i zdecydowanie czystsze niż to, które im oddałam. I wiele, wiele innych. Po paru minutach byłam tak absolutnie szczęśliwa z faktu, który wcześniej spowodował u mnie muchy w nosie, że ciężko to opisać. Inną sprawą była reakcja pokutna po tym, jak to złapałam. Naprawdę miałam ochotę się za to ukarać. Za te muchy. Ją też ubiłam. To też złapałam. Dlaczego? Dlatego, że nie kara się kogoś, kogo się kocha. Dlatego, że kara nie jest skuteczną metodą wychowawczą. Dlatego, że te trzy minuty much w nosie podczas których nie czułam szczęścia i spokoju wystarczającą karą były. W dojrzałości musimy bowiem się uczyć dla tego wewnętrznego dziecka być dobrym rodzicem. Nie takim co kara i wymaga, ale takim co wspiera i kocha.
Takie momenty mamy codziennie. Codziennie możemy pracować z tym, co sprawia, że czujemy jakieś negatywne emocje. Przestrzeń codziennie nam to pokazuje. Robi to po to, żebyśmy zauważyli. Widzenie swoich reakcji, to ogromna moc. Widzenie takich pierdoł i wola pracy nad nimi, jest niemal gwarancją tego, że nic gorszego nam się nie zdarzy. Przestrzeń, źródło, Bóg, Wszechświat czy jak kto woli wynagradza pokorę ponad wszystko.
To tylko zera i jedynki. Dualizm. Jasna i ciemna strona każdej sytuacji. To tylko wybór. Wybór ćwiczenia widzenia tego, co dobre w każdej sytuacji, bo każda ma dobrą i złą stronę. Dosłownie każda. To trening, na który trzeba wychodzić codziennie, jeśli ma być efekt.
Zawsze w pracy własnej mówię o zasadzie "cała uwaga na siebie". Nie oznacza to, że masz być egoistą i mieć wszystkich w nosie. Oznacza to, że trzeba widzieć swoją reakcję po to, żeby iść w górę. Na tym pójściu w górę skorzysta każdy, z kim masz kontakt na co dzień. To jedyna słuszna inwestycja. Każdy napotkany człowiek jest tu nauczycielem. Dzieci najsurowszym. Każdy człowiek i każde zdarzenie to lustro, w którym można się przejrzeć. Pytanie czy tego chcesz? Czy jesteś na tyle odważny, żeby nie odwracać wzroku od swojego bagna, bo widok może być czasami przerażający. Świadomość naszej ciemnej strony, naszego cienia, naszych ran, jest czymś co da nam w konsekwencji ogromną moc. Te rany trzeba uznać i utulić, ale najpierw, trzeba je zauważyć.
Jest taka opowieść o dobrym i złym wilku w nas. O tej ciemnej i jasnej stronie. O tym całym dualizmie. Jest mowa o tym, że te wilki walczą i wygrywa ten, którego karmisz. I chciało by się krzyczeć: "Nie, nie, nie! To nie tak". Te wilki są. Istnieją. To dokładnie diabeł i anioł w nas. Każdy z nich jest częścią nas samych. Każdy musi być zauważony, uznany. Ten biały wilk nie walczy z tym czarnym. On nie walczy. Trzeci poziom nie walczy. Ten biały wilk, tego czarnego ma utulić. Ukochać. Zrozumieć. Zło zawsze rozpuści się pod dobrem, a anioł zawsze z diabłem wygra. Taki jest matrix. Dlatego najwyższą świadomością jest ten rzeczony "Bóg". Dlatego moc, jest wyżej od siły. Jakkolwiek ktoś by nie myślał inaczej, miłość naprawdę zawsze zwycięża. Pytanie tylko o to, czy ktoś jest świadomy tego, że miłość nie jest czymś co uzyskuje się od drugiego człowieka. Miłość jest. O tym to jest.

PUŁAPKA "CHCĘ WIĘCEJ"
W zarodku ta pułapka pokazuje się dokładnie tak jak u mnie z tym samochodem. Można ją ubić od razu, a można popaść w "chcę więcej" i zatrzymać się dopiero, w momencie kiedy tak kogoś zranisz, kiedy tak narozrabiasz, że góra sama Cię wepchnie w drogę powrotną. Wtedy już brutalnie. Wiem, bo lata temu to zrobiłam. Pamiętam po tym wszystkim swoją intencję na życie. "Już nigdy nikogo nie zranię, będę się starać najbardziej jak mogę. Już nigdy nikogo nie okłamię, będę zawsze mówić prawdę. Chcę być dobrym człowiekiem". I wytrwałam w tym. Już dekadę. I wytrwam do końca.
Przestrzeń zawsze wszystko wyrówna. Jak nie od razu, to kiedyś na pewno. Kiedy? Jak będziesz gotowy, żeby to znieść, wtedy wyrówna. Jak będziesz na tyle silny, żeby się podnieść, na tyle świadomy, żeby zrozumieć. Jeśli masz już świadomość, jeśli już zrozumiesz, to jest ten czas. Ja przez te lata spłaciłam każdy swój błąd. Ostatecznie poczułam dokładnie to, co kiedyś zrobiłam drugiemu. Dzisiaj największemu wrogowi bym tego nie życzyła. Nigdy tak nie cierpiałam.
Niemiej jednak zanim. Zanim zdarzy się coś takiego, zanim nazbieramy sobie karmy, którą będziemy spłacać całe lata, zanim zranimy kogoś drugiego. Zanim coś zrobimy, co ma zaszkodzić drugiemu, zanim będzie za późno, przestrzeń zawsze da nam szansę zmiany paradygmatu. Da nam wiele szans. Zawsze można zawrócić. W każdym momencie. Serce zawsze powie co robić i jakkolwiek my tego nie rozumiemy, to ono wie. Przestrzeń warto i trzeba obserwować. Trzeba obserwować straty. Materialne szczególnie, bo jak tracisz materię zabrnąłeś dużo za daleko. Czegoś nie widzisz. Coś robisz źle. Warto o tym pomyśleć. Warto wyrazić wolę, ujrzenia szerszego obrazu. To ZAWSZE działa.
Takie to jest. Neutralne. Nie ma dobra i zła. To tylko zera i jedynki.
Comments