top of page
Szukaj

ROLE MATRIXSOWE I JAK SIĘ Z NICH WYLOGOWAĆ

  • Zdjęcie autora: InnerKnowingPolska
    InnerKnowingPolska
  • 27 kwi 2023
  • 6 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 2 maj 2023


Dzisiaj parę słów o teatrze zwanym życiem, czyli o rolach jakie przyjmujemy funkcjonując w świecie 3D. Tych ról jest kilka. Właściwie są tylko 4 z różnymi natężeniami tych ról, różnymi odnogami. Póki siedzimy świadomością poniżej poziomu 200 nasze życie jest jednym wielkim teatrem masek i cieni. Dzisiaj opiszę po krótce te role i postaram się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zawsze za siedzenie w nich czekają nas baty.

Ano baty czekają nas dlatego, że świadomość ciągnie do rozwoju. Całe nasze ziemskie życie będzie ciągnęła. W jakim tempie? A no w tempie dostosowanym do potencjału poziomu świadomości. To jest fraktalne. Przestrzeń sama w sobie nigdy nie nie zatrzymuje. Gdyby się zatrzymywała, rozwój nie był by możliwy. Kręci się szybciej lub wolniej ale kręci się cały czas.

Teraz, kręci się bardzo szybko, bo bardzo dużo ludzi zgadza się pokornie na swoją ścieżkę i wkłada mnóstwo pracy w rozwój i rozumienie siebie. Im ich więcej, tym przestrzeń kręci się szybciej. Fraktalnie, na tempo kręcenia się przestrzeni nakłada się tempo kręcenia się naszej własnej przestrzeni, wtedy zawsze powstanie pytanie czy nadążymy? Czy nie zatrzymają nas lęki, czy nie uwiężą nas stare programy które już dawno przestrzeń wywaliła.

To, w jakim tempie kręci się nasz przestrzeń jest zależne od potencjału poziomu świadomości, który jest wrodzony.


Wracając do programów. Taki na przykład program agresji wobec dzieci. Moja mama była w szkole bita linijką. Wyobrażacie sobie dzisiaj nauczyciela który bije linijką dzieci? Przestrzeń to wywaliła. Przestrzeń, czyli my. Albo rozwód. Chcemy czy nie chcemy rozwód jest wynikiem rozwoju świadomości globalnej. Kiedyś przysięgaliśmy "nie opuszczę Cię, aż do śmierci", dzisiaj wiemy, że skoro przestrzeń kręci się dla każdego w innym tempie, to przychodzi taki moment, kiedy jedno jest dojrzałe a drugie niekoniecznie. Relacja zaczyna przypominać wtedy rodzicielstwo a sex zalatuje... pedofilą. I co wtedy robić? No innej drogi niż rozstanie nie ma, niestety. Będzie źle i coraz gorzej. Przykłady można by mnożyć. Otwieranie granic, współpraca zamiast rywalizacji. Wszystko się kręci dociągając nas do tego, co jest powyżej poziomu 200.


Zaciekawiła mnie kwestia rozwodu ostatnio. Sprawdziłam ranking szczęścia w Europie z 2022 roku. Najszczęśliwszym krajem okazała się Finlandia. Jako, że inspiracja przyszła z filmu, w którym ktoś zasugerował, że największą przyczyną nieszczęścia jest siedzenie w złych relacjach, sprawdziłam jak się ma poziom szczęścia do statystyk rozwodowych w krajach skandynawskich. Okazało się, że najwięcej rozwodów w 2020 roku było w ... Finlandii. Przypadek? Nie sądzę.




Wróćmy jednak do ról. Mamy takie role jak kat i ofiara, oponent i śledczy. To podstawowe.

Z ról do końca zrezygnować się nie da. Ważne jest to, żeby były to te "dobre" wspierające dla innych role i żebyśmy nie zabłądzili w nich na wieki i rozumieli je.

O rolach jeszcze będzie, tych wspierających. Dzisiaj te cztery podstawowe w których funkcjonujemy kiedy nasz poziom [nie potencjał, ale poziom] świadomości jest jeszcze poniżej 200.


Roli kata chyba nie muszę tłumaczyć. I tego, dlaczego ona jest zła też nie. Kat ma różne nasilenia. Może znęcać się na kimś fizycznie, może znęcać się emocjonalnie, może mieć obsesje na punkcie kontrolowania innych, może manipulować z poziomu logiki, może próbować manipulować emocjonalnie. Kat ma to do siebie, że jak zostanie zdemaskowany zawsze zamienia się w ofiarę. Byłam kiedyś katem. Każdy z nas pewnie był, chociaż lubimy się wybielać. Czasami wchodząc w złość wobec dziecka na przykład, czy kogokolwiek wcielamy się w rolę kata. To jest normalne, ważne, żeby to zauważyć i korygować. Nikt z nas nigdy idealny nie będzie.

Z wszystkich ról rezygnujemy w ten sam sposób. Przestajemy. Tak zwyczajnie. Przy wzroście poziomu świadomości pojawi się już refleksja pod tytułem "jak on się czuje, jak się może poczuć" i wybór bycia dobrym człowiekiem wraz z wytrwaniem w postanowieniu. Z mojego czucia wynika, że nietrudno z tej roli zrezygnować, ale to moje prywatne doświadczenie.


Ofiara. Tu zrezygnować zdecydowanie trudniej. Rola ofiary jest chyba największą zarazą i zarazem największym hamulcem w tym naszym 3D świecie. Rezygnowałam z niej setki razy łapiąc każdą myśl która mnie w nią wrzucała. Miesiącami, do skutku. No tyle zła mnie w życiu spotkało już, że mogłabym się użalać tak do śmierci. Pytanie tylko co mi to da? W kontrze przyjdzie świadomość. Świadomość tego, że sami jesteśmy kreatorami swojego życia i jakimś cudem, po coś, tego kata na siebie sprowadziliśmy. Trzeba zadać sobie pytanie, czego on mnie uczy o mnie i wtedy mamy wyjście do rozwoju. Jest łatwo? Nie. Kat rani, niewiele sobie z tego robiąc, ładuje ból, który siedzi w ciele. Rezygnacja z roli ofiary łączy się z tym, że tego bólu trzeba dotknąć i z tym bólem się zmierzyć a emocje wypuścić. Tu wiedza się przydaje. I wola. I umysł logiczny. Z rolą ofiary pracowałam bardzo długo. Póki są emocje łączące się z katem, jest robota. Potem kat staje się całkiem suchą historią oddzieloną od nas samych. Pomaga też świadomość, że sami na siebie to ściągnęliśmy i zadanie sobie pytania dlaczego i po co. Przy rezygnacji z ról bierzemy odpowiedzialność za swoje życie na siebie.



Rewolucjonista. Łamacz zasad. Ależ ja lubię tą rolę. Bawi mnie. Niestety. Z czasem jednak uspokoiła się trochę we mnie. Dzisiaj każdą zasadę spokojnie przetwarzam przez wartości wyższe i decyduję, czy ją połamać czy nie. Z łamaniem zasad nie mam problemów z pewnością, ale z czasem zdecydowanie warto wziąć pod uwagę fakt współistnienia z innymi ludźmi na tym świecie i zacząć brać pod uwagę to, żeby i oni się czuli komfortowo. Praca z tą rolą polega właśnie na tej kontemplacji, na zastanowieniu się co jest dobre i dla mnie i dla reszty, czy zasada służy, czy nie. Człowiek będący w tej roli jest postrzegany jako totalnie "wolny elektron". I to jest prawda, tacy powinniśmy być, wolność bowiem jest prawem boskim. Ważne, żeby w relacjach moje prawo do wolności nie szkodziło drugiemu. Miłość to wolność. Do tej roli fajnie mieć dostęp, charakteryzuje ją treść, której jest niedobór w społeczeństwie czyli odwaga. Poziom odwagi, to poziom 200. Próby bohatera przechodzimy używając właśnie tej treści. Odwaga bez pokory jednak, nazywa się brawurą, pokora bez odwagi, to nic innego jak tchórzostwo. Pokora i odwaga to siostry idące ramię w ramię. Gdy tego przypilnujemy operujemy rolą rewolucjonisty dość swobodnie i przede wszystkim mądrze.


Śledczy. Matko co za śmieszna rola. Oceniam, wiem. Ale to dlatego, że jej nie kumam zwyczajnie i nigdy też nie siedziałam za bardzo w takiej roli. Starta energii. Obserwowanie innych z ukrycia. Totalna strata czasu nic kompletnie nie wnosząca. Kojarzy mi się z takim śliskim wężem. Obserwuje, coś tam kombinuje, nikt nie wie co siedzi w jego głowie [znaczy wiedzieć można, przy pewnym poziomie świadomości się otwiera sczytywanie cudzych myśli, ale od razu napiszę, że jak się tym zajarasz, to po chwili zrezygnujesz, ludzie mają w głowach rzeczy, których naprawdę lepiej nie wiedzieć :-)]. Więc siedzi cichaczem, coś tam sprawdza i kombinuje. Po co, wie tylko on sam. Nic nie wykombinuje i tak, bo musiałby mieć dostęp do odwagi, a przecież obserwuje cichaczem, bo nie ma. Kręcenie się w kółko. Wyjść z roli śledczego można uzmysławiając sobie, że nie mamy wpływu na innych ludzi. Nie mamy i koniec. Po co więc wiedzieć co u niego/ u niej? Po co ta wiedza komu w ogóle? Ta rola wybitnie nie jest moja. Zwyczajnie nie interesuje mnie to, co się dzieje u ludzi z którymi nie mam kontaktu, a tych z którymi kontakt mam o wszystko zapytam wprost. Śledczy powstaje w wyniku strachu, to taka próba zachowania kontroli, której zachować się nie da. Jak się z niej wychodzi? Prosto. Przestajemy śledzić i skupiamy się na swoim życiu i na tym co dzisiaj jest do zrobienia, na ludziach, który są w koło nas. I nie chodzi tu o "obserwatora", obserwator się uczy, intencja obserwatora jest inna. Zawsze warto zadać sobie pytanie po co coś robimy i czy przypadkiem nie tracimy czasu i energii na cudze życie.


Mam wrażenie, że ofiara i śledczy to takie podstawowe role w których siedzimy będąc poniżej poziomu 200. Mam wrażenie, że wszystko na nich stoi. Warto zawsze zadać sobie pytanie, czy panujemy nad tymi rolami, czy nie zabierają nam one życia.


Odnogami tych ról są role w relacjach o których pisałam w artykule o koluzjach. Jest też odcinek na YT o nich mówiący.

Mówię ja :-)


Mamy altuistę i egoistę. Czyli ofiarę i kata. Tu rys narcystyczny. Mamy opiekuna i potrzebującego. To rany z okresu 1-2 roku życia. Jeden gra biednego i potrzebującego, a drugi wybawiciela, bohatera. Mamy władcę i zależnego, gdzie zależny robi często władcy iluzję władzy i rządzi nim z podziemia, rany z okresu dzieciństwa [2-3 r.ż.] , mamy rycerza i księżniczkę, ona mdleje i płacze a on ją ratuje z opresji, tu takie klasyczne role żeńskie i męskie [4-5 r.ż.] Mamy w relacjach również poplątanie tych ról w różnych natężeniach ze sobą. Wszystkie te role, jeśli są stałe charakteryzują relacje poniżej poziomu 200, które są odbierane przez nas jako toksyczne. Są oparte na ranach i brakach z dzieciństwa. Miłość pojawia się dopiero powyżej poziomu 200, przy strukturze ego dojrzałego. Dwie osoby o potencjale świadomości powyżej 200 mogą spokojnie w stronę miłości piąć się wspólnie, przerabiając ze sobą lekcje. Role robią się płynne, ma miejsce tak zwany przepływ. Takich relacji szczerze wszystkim życzę.


 
 
 

Comentarios


bottom of page