top of page
Szukaj

PLECY

  • Zdjęcie autora: InnerKnowingPolska
    InnerKnowingPolska
  • 23 gru 2022
  • 6 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 26 gru 2022


Ten post wydaje mi się być trochę durny, zwłaszcza tytuł, biorąc pod uwagę całą stronę. Na dzisiaj, pewnie zrozumiem o co chodzi. InnerKnowing ma być jednak o jedności ducha, umysłu i ciała, a ja założyłam, że będę reagować na to co do mnie przychodzi i pisać, więc piszę. Przyszło do mnie bowiem tyle bólu pleców, że mam wrażenie, że tylko ten temat obecny jest w tym tygodniu. Nie mojego, ale innych.


Pracowałam z ciałem ostatnie 20 lat. Poznałam dobrze jego fizjologię. Ciągła nauka w końcu doprowadziła mnie do połączenia tego ciała z umysłem a później umysłu z duchem.


W ostatnim tygodniu więc temat pleców. Wszystkich zaczęły bolec plecy. Niektórzy butów zawiązać nie mogą. Nawet ja chwilowo je poczułam, choć już od miesięcy problemów z nimi nie miałam. Nic dziwnego, temat "poświęcania się" zakończyłam ostatecznie w zeszłym tygodniu dopiero. O co więc chodzi z tymi plecami?'


Najpierw odpowiedź na pytanie dlaczego ja poczułam plecy. Na początku zadzwonił do mnie ktoś kogo lubię, kogo cenię, kogo mam za dobrego człowieka dzieląc się ze mną swoją osobistą historią. Znam masę tych scenariuszy. One zawsze wyglądają tak samo i zawsze tak samo się kończą. Ten scenariusz mam też za sobą. Znam konsekwencje pójścia do góry i pójścia w dół. Wiem jak dużo emocji i bólu się z tym łączy. Wiem i czuję drogę, jaka jest przed nim. Sama ją kiedyś przeszłam. Po rozmowie zwyczajnie zaczęłam cierpieć. Robiłam to niejednokrotnie. Widzę go i czuję. Empata już tak ma. Każdy. Poczułam ból, jaki czuje on, poczułam to co w nim i wiem co przed nim. Walczyłam z tym jakąś godzinę. Z tym jego bólem w teraz i bólem przyszłym. Kiedyś walczyłam z tym całymi dniami, tygodniami. Chodziłam z problemami innych, szukałam rozwiązań. Długo mi zajęło zanim się nauczyłam, ale się nauczyłam, zrozumiałam o co biega. Każdy na swoją ścieżkę i swoje doświadczenia do przeżycia. Jeśli rozumiesz ścieżkę i lekcje i ktoś poprosi o tłumaczenie, to możesz i warto wytłumaczyć, ale nie można ingerować. Każda dusza na swoją drogę i trzeba to uznać i uszanować. Nawet klucz do dobrej relacji z własnym dzieckiem polega na podążaniu za nim, a nie wymyślaniu mu ścieżki. Jeśli uznamy tą prawdę i damy prawo innym do ich własnej drogi, plecy z pewnością przestaną boleć, a empata będzie służyć innym jako pomoc.


Będzie też inna historia.


Jakiś czas temu z kimś rozmawiałam. Miał historię życiową z którą już wcześniej w życiu się zderzyłam, ale w przypadku innej osoby. Szczęka mi opadła, jednocześnie poczułam ogromną ulgę, bo jak to ja, mogłam pomóc. W końcu mogłam powiedzieć :-) A ja lubię mówić.

Osoba ta w wieku nastoletnim została pozbawiona możliwości zwykłego, radosnego rozwoju. To mężczyzna, który został wrzucony w rolę ojca w młodym wieku, ponieważ ojciec zwyczajnie zniknął. W tą rolę wrzuciła go matka. Musiał poświęcić dzieciństwo i był na to wewnętrznie zły. Nadal jest. Matka załadowała mu program przymusowego protektora rodziny w czasie, kiedy w ogóle nie był na to gotowy. W konsekwencji związał się ze słabą kobietą i wpadł w dwudziestoletni wir pracy, bo miał przekonanie, że wszystko musi wszystko wziąć na siebie. Pracował jak wół. Dorobił się oczywiście nieprzeciętnie. Zapewniał kobiecie wszystko. Tym samym po 20 latach był tak zmęczony, że nie wiedział, gdzie uciekać. Uciekł w złą stronę, ale nie o tym ta historia. Program "muszę się poświęcić" załadowany przez matkę zdeterminował 20 lat jego życia i sposób irracjonalny. Człowiek pracował po 14 h dziennie. Plecy zawsze były problemem. Pracowałam z nim parę lat temu i zawsze były te plecy.


Co zatem stoi za tymi plecami? Poświęcanie się. Nazywam to kompleksem Mesjasza. Poświęcasz siebie dla innych. On nie chciał, ale czuł, że musi się poświęcić. Musi wziąć na siebie tą rolę. Wybór partnerki nie jest przypadkowy, jest podświadomy. On nie chciał tego robić, opiekować się tą matką, nie chciał być dorosły, to nie był jego czas na takie zadania. Był wewnętrznie na to zły, ale wchodził w to, bo czuł, że musi - program. Czuł, że musi, żeby zasłużyć na miłość matki. Powielił schemat w relacji partnerskiej.


Tu już klasycznie z totalnej biologii. L4- tyczy się związków partnerskich. On nie chciał w nim być, ale czuł, że musi. Trzymał go program załadowany przez matkę.

L5 - to zablokowane przez coś plany na życie, które trzeba było odłożyć na później. L5 reaguje na brak wsparcia ze strony matki w dzieciństwie. Jeśli była twarda lub nieobecna, niedostępna emocjonalnie, apodyktyczna. L5 to potrzeba wsparcia matki.

Połączenie L4-L5 to konflikt między mężczyznami. Odnosi się do męskości i ma związek z ojcem. To połączenie to również brak wsparcia ze strony ojca. Brak wyprowadzenia człowieka na zewnątrz. Łączy się też to dalej z pragnieniami seksualnymi, ale nie o tym ten post.


Czyli dół kręgosłupa jest tak rdzennie połączony z brakiem wsparcia rodziców w dzieciństwie i skutkuje potem poświęcaniem się, na co osoba ma wewnętrzną niezgodę, która może nie być uświadomiona. Brakiem miłości, wsparcia, akceptacji, czyli wszystkiego tego, co dać powinni. Masz poczucie, że musisz się opiekować nimi, i innymi i ono powoduje problemy z kręgosłupem. Konflikt i ból.

I zawsze tak będzie. Jest tu ten wspominany przeze mnie element pychy. Ja jestem wyżej od ciebie i mam obowiązek się tobą zająć. Hierarchia- jak w przypadku relacji rodzic- dziecko przerzucona na partnera. Prawda jest taka, że nikt nie jest wyżej od nikogo, wszyscy są równi. Rodzice są wyżej nad dziećmi i tylko nad nimi, ale nad żadnym dorosłym nie. Dlatego przestrzeń przyciska. To jest komunikat z góry "hello- zasada równości!". Równość to tak zwane "prawo boskie", dlatego lepiej nam we współpracy niż w rywalizacji. Wszyscy mamy to wgrane. I nie chodzi tu tylko o partnerstwo. Zawody pomocowe dlatego nazywane są najtrudniejszymi, że właśnie takimi są. Wykonują je empaci i muszą bardzo pracować nad poukładaniem siebie, żeby to robić. Masz wiedzę w danym aspekcie, dajesz wsparcie, opiekę i zrozumienie, ale musisz się nauczyć nie brać czyjegoś bólu na siebie, żeby przetrwać. Musisz nauczyć się tego, że każdy ma swoją moc. I to nie jest kwestia wiary. Każdy MA swoją moc. Trzeba przyjąć to, że każdy ma swoje lekcje i pozwolić na ich doświadczanie, jednocześnie wspierając. Paradoksalnie roztkliwianie się nad czyimiś problemami zwyczajnie go osłabia. To kwestia energetyczna. Ty sobie myślisz "ale jesteś biedny" i ta energia do niego płynie osłabiając go i gruntując w nim rolę ofiary. Trzeba się zmierzyć z tym, że żałowanie ludzi im nie pomaga, tylko ich osłabia.


Miałam problemy z tym odcinkiem przez wiele lat. Dopiero po pracy wewnętrznej z tymi tematami jakoś magicznie sam się wyleczył.

I dlaczego tu jest konflikt? Jak to rdzennie, programowo powinno wyglądać?


Energia w partnerstwie to energia równości, to po pierwsze. Równość wymaga podobnych poziomów świadomości, czyli mocy. Moc zyskujemy walcząc na zewnątrz z przeciwnościami losu niezależnie od płci. To klasyka dojrzałości. Im więcej walk stoczyłeś, tym jesteś dojrzalszy, masz więcej mocy i wyżej na drabinie poziomów świadomości jesteś. Energia w partnerstwie płynie od jednego do drugiego w obie strony. Inaczej jest to projekcja ojca i matki na partnera.

Energia w rodzicielstwie poprawnie płynie od matki i ojca do dzieci. Nigdy nie w drugą stronę i rodzic nie ma prawa wymagać takich poświęceń od dziecka. Jeśli matka wymagała od dziecka wydatkowania energii na rodzinę powstanie wadliwy program, który zwyczajnie trzeba rozwalić.


Możemy zajmować się rodzicami i pomagać im, ale na pewno rodzic nie powinien od nas tego wymagać. To rodzice wspierają dzieci, a nie odwrotnie. Hellinger to odkrył, dlatego powstały ustawienia systemowe. Prawda jest taka, że nie musimy opiekować się rodzicami. To oni mają opiekować się nami. I możemy chcieć, ale trzeba wiedzieć, że nie musimy. Nie musimy też opiekować się dorosłymi osobami i jeśli to robimy ucieka nam moc do opieki nad tymi, którymi zajmować się powinniśmy czyli nad dziećmi. I to nie jest traktat o "niepomocy", ja pomagam wielu ludziom, ale się nie poświęcam. Robię to, bo chcę, i dlatego, że mam już poukładane programy. Robię to bo mam wiedzę, mam wiedzę, bo przeczytałam setki książek, ale nie jestem wyżej ani niżej od nikogo. Ja mam taką wiedzę i daję, ktoś ma inną i super. Jesteśmy równi. Nikt nie jest ważniejszy od drugiego. Jeśli poukładamy się z tym wewnętrznie, dostęp do mocy odblokuje się automatycznie, a nas przestaną boleć plecy.


Ostatnią kwestią dotyczącą pleców jest poświęcanie siebie - sobie. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, zdarza się często. Jesteśmy ciałem, umysłem i duchem. Często zdarza się tak, że poświęcamy ciało, dla powódek ego. I od razu każdy widzi kompulsywny sport. Osoby trenujące, mimo kontuzji. Walczące ze swoim ciałem, które krzyczy "zauważ mnie - jestem dla ciebie, nie przeciw tobie". Przekraczanie granic jest fajne i konieczne, pytanie tylko czy wyważone. Warto się nad tym zastanowić. Nad tym, czy na pewno kochasz swoje ciało, czy orzesz je niemiłosiernie, żeby uzyskać jakieś pożywienie dla ego. Medal, tytuł, wynik. W sporcie, w pracy, w relacji. I nie chodzi tu tylko o sport. Możesz pracować 14h dziennie i na przykład nie jeść. To jest o tym samym. To aspekt dbania o siebie.




Nie przytoczę autora badań, ale kiedyś byłam zafascynowana neuroimmunologią. Na wykładzie ktoś przedstawiał wyniki badań ludzi chorych, którzy zostali podzieleni na dwie grupy. Jedna z nich miała wdrażane łagodne podejście do swojego ciała oparte na miłości do siebie. Na wiedzy, że to ciało chce wyzdrowieć, chce im pomóc, pracuje teraz nad tym, żeby wrócić do równowagi. Druga była kontrolna. Osoby z grupy "kocham swoje ciało" wracały do zdrowia trzy razy szybciej. Wszystkie parametry biochemiczne były u nich lepiej aktywowane pod wpływem zmiany podejścia z "walki" z chorobą, na akceptacje faktu, że jest, i wspieraniu mentalnym własnego ciała w przebiegu choroby.


Ciało to odbiornik emocji. Ono mówi głośno. Emocje kotwiczą się czasami w ciele na lata i wiedza o tym, gdzie i dlaczego jest kluczowa. Wszystko jest połączone. Świadomość schodzi, dostajemy maszynę do obsługi, taki mały statek kosmiczny. "Masz tu ego-umysł, masz tu ciało- emocje i teraz się głów nad tym, jak to wszystko ogarnąć. Doświadczaj :-)"

 
 
 

Comments


bottom of page