top of page
Szukaj

POKONAĆ OVERTHINKING

  • Zdjęcie autora: InnerKnowingPolska
    InnerKnowingPolska
  • 27 lis 2022
  • 8 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 28 lis 2022


Często, słyszę od ludzi z którymi rozmawiam, że mają problem z tak zwanymi ciągami myślowymi. Nie mogą przez to spać. Budzą się w środku nocy i myślą. To niezwykle częste zjawisko u osób bardzo silnie zakorzenionych w ego. Bo umysł, to ego, umysł, to myślenie właśnie. Ego, to energia męska. To ona właśnie jest takim działaczem w świecie, wychodzi na zewnątrz z tym czym jest, a jest zbiorem informacji, programów i ran powstałych na różnym etapie życia. Ego ma nas chronić. Tak naprawdę jest naszym przyjacielem. No, przynajmniej chce nim być, ale zbierając informacje w trakcie naszego życia często zamyka nas w klatce, która oddziela nas od świata. Tworzy iluzję oddzielenia. Ja i oni. Ja i świat. Nie ma znaczenia czy mówimy tu o pracy, relacjach, związkach, czy czymkolwiek innym. Energia męska, to umysł, a umysł jest nam potrzebny do działania.


Budzenie się w środku nocy zawsze ma jakieś znaczenie. Warto się przyjrzeć tematowi, jaki nam wtedy wleci i zapamiętać to, co umysł chciał nam powiedzieć, jest to bowiem temat "do zajęcia się". Do zauważenia.


O umyśle i myśleniu można napisać setki książek, muszę się jakoś w tym poście ograniczyć do tego co jest w tym wszystkim najważniejsze.

Dlaczego więc myślimy? Myślimy po to, żeby wiedzieć jak działać. I tyle. Ale wiemy wszyscy, że to nieprawda. Potrafimy w nieskończoność kontemplować zdarzenia przeszłe i zastanawiać się, czy postąpiliśmy słusznie. Może to i dobrze, bo jeśli nie postąpiliśmy, to w kolejnej próbie, która będzie tak czy inaczej, tylko z innymi już "aktorami", będziemy mieli szansę zrobić rzeczy, które zrobiliśmy źle, w inny sposób. Niemiej jednak, zastanawianie się czy postąpiliśmy słusznie, to strata czasu. Skąd będziemy wiedzieć, czy postąpiliśmy słusznie? Czucie odpowie nam na to pytanie. To jest takie proste. Jak czujemy się dobrze, to postąpiliśmy dobrze. Jak czujemy się źle, to znaczy, że wybór działania był nietrafiony. I nie ma tu co racjonalizować działań przeszłych. Ufamy czuciu i wiemy. Jeśli czujemy się z czymś źle, była to tak zwana zła strategia. Skąd biorą się złe strategie? Zawsze, ale to zawsze z braku zaufania do siebie i do swojego serca. Do czucia, do intuicji, czyli do swojej energii żeńskiej. Energia żeńska ma dostęp do wszystkiego co jest, dostęp do informacji, dostęp do całego pola. Energia żeńska pokazuje nam naszą poprawną ścieżkę działania, ścieżkę zwaną "ścieżką duszy" lub "ścieżkę serca".


No dobra, łatwo się pisze, jak ktoś już to zrobił, gorzej, jeśli ciągle nie można wyjść z umysłu, bo na straży stoją spróchniałe przekonania, programy podświadomości i rany ego.


Jak to się dzieje, że zadziewa się ten cały "overthinking"? Można to łatwo przedstawić na obrazie. Każde przekonanie, a mamy ich delikatnie mówiąc dużo, jest takim generatorem w naszej podświadomości. Generuje on emocje oraz myśli. Są one połączone z tym przekonaniem taką niewidzialną nitką i chcemy czy nie chcemy, póki przekonanie jest żywe w naszej podświadomości, będzie ono generowało zarówno emocje, jak i myśli. Skuteczne odcięcie przekonania, jeśli czujemy się z nim źle, odetnie również wszystkie emocje i wszystkie myśli z nim związane. To chyba zawsze jest "nie mogę", "muszę", "powinienem", "boje się", "nie dam rady" i takie tam.



Świadomość się rozwija, rozumiemy coraz więcej, czujemy rzeczy inaczej, niż czuliśmy kiedyś. Nasze przekonanie, zaczyna trzeć się z czuciem. I pół biedy, jeśli jest to jedno przekonanie, gorzej, jak jest ich dużo. Nagromadzone przekonania trące się z czuciem wpędzają nas w overthinking właśnie. To wyraz konfliktu wewnętrznego. Konflikt wewnętrzny zadziewa się wtedy, kiedy na zewnątrz nie wyrażamy tego, czym jesteśmy w środku. Overthinking, to zawsze konflikt, lub zbiór konfliktów wewnętrznych. Próbujemy przeciwstawić się zmianie, która jest jedyną stałą we Wszechświecie, właśnie ze względu na przekonania. I każdy, kto pomyśli o rozwoju w najprostszy sposób, zobaczy to. Kiedyś na przykład bicie dzieci było ok, dzisiaj jest na to paragraf. To było przekonanie, świadomość kolektywnie poszła w stronę wyższej wibracji i jest paragraf.


Nasz mózg jest neuroplastyczny i nawet jeśli nam się wydaje, że jakiegoś przekonania nie da się zmienić, jesteśmy w błędzie. Da się bowiem podważyć każde przekonanie. Każde jedno. Można to zrobić wolą, ale osobiście bym się z tym nie śpieszyła, bo wygeneruje to masę emocji. Na początek warto tak po prostu, pomyśleć: A co jeśli się mylę? A co jeśli nie mam racji? To jest początek zabawy, jeśli lubimy się z tą głową bawić. Z sercem jest łatwiej, ono mówi, a Ty idziesz. Jest też szybciej. Zyskujemy mnóstwo czasu. Niemiej jednak wymaga to ogromnej odwagi i zaufania do tego "czegoś" co jest większe ode mnie, do tego, czego jeszcze nie znam, więc warto przejść tą drogę na spokojnie. Dać sobie czas.

Jeśli funkcjonowanie jakiegoś przekonania powoduje, że czujesz się źle, to mylisz się z pewnością i z pewnością nie masz też racji, zwłaszcza, jeśli przekonanie trze się z sercem. Z czuciem.


Na przykład "nie dam rady, z czymś tam". A co jeśli to nieprawda? Warto tu poszukać dowodów, że inni dają i zastanowić się dlaczego Ty uważasz, że nie dasz. Skąd to się wzięło? Być może jak miałeś 2 lata, Twoja mama mając to samo przekonanie latała nad Tobą jak helikopter, ładując tym samym w Tobie to przekonanie?


Nigdy nie da się dostosować serca do przekonań. Lubię nazywać to "próbą manipulowania Bogiem", zawsze przekonanie dostosowujemy do serca. To jest droga w stronę wysokiej wibracji. Wibracja, to świadomość.


Trzeba pamiętać o tym, że przekonania, jeśli siedzą bardzo mocno i twardo, powstały na bazie "ładunku emocjonalnego". Im większy ładunek, tym silniejsze przekonanie. Pod tym przekonaniem często kryje się masa emocji zakotwiczonych w ciele. Z czasem, powodują one choroby.

Większość naszych przekonań, powstało w okresie do siódmego roku życia. Potem również, ale mózg jest najbardziej plastyczny właśnie w tym okresie. I to jest taki mindfuck trochę. A może właśnie na tym polega cała zabawa? Ktoś nam wtłoczył coś do głowy w czasie, kiedy nasz mózg był najbardziej pojemy i najbardziej plastyczny. Nie pamiętamy tego, bo potem nadchodzi faza cięć niepotrzebnych połączeń neuronalnych, po to, żebyśmy weszli w automatyzm działania. Zostają tylko te przekonania, które były podładowane największym ładunkiem emocjonalnym.


Tu historia z mojego życia. Rozmawiałam jakiś czas temu z mamą o moim lęku przed śmiercią, który był totalnie irracjonalny [nie podparty żadną historią z mojego życia], ale bardzo obecny przez wiele lat w moim życiu. W zasadzie przez całe życie. Wiedziałam, że nie mam powodu, ale bałam się umrzeć, przez większość mojego życia. Masę teorii na ten temat wysnułam, że może to babcia, której dzieci umierały, może coś innego. Teoria z babcią nie do końca mi pasowała, bo to dzieci umierały, nie ona, więc nie wiemy czy mogła wygenerować silny lęk przed własną śmiercią. Było to co najmniej wątpliwe, zwłaszcza, że moja mama, śmierci nigdy się nie bała. Mama ostatnio powiedziała mi, że już wie. Mając 3 tygodnie zachorowałam na zapalenie płuc. Bardzo ciężko. Trafiłam do szpitala na 3 tygodnie. Mama nie mogła mnie widywać, więc trzytygodniowe dziecko zostało na trzy tygodnie pozbawione mamy ,co spowodowało silny lęk przed śmiercią, [dziecko w tym wieku bez matki umiera], który towarzyszył mi przez większość życia.



To przykład jednego z programów, który się "załadował" na bardzo wczesnym etapie dzieciństwa. Z niczyjej winy tak naprawdę. Skutkował on tylko jakimś "czuciem", nie skutkował analizami myślowymi, nie miał też przypiętych wspomnień, ale miał wpływ na moje życie w dzisiaj, więc zdecydowanie trzeba było się nim zająć.

To właśnie jest punkt wyjścia do pracy z programem. Czucie. Jeśli jakiś program sprawia, że czujemy się źle, warto się mu przyjrzeć. Programy są i będą, wiele z nich jest wspierających, więc nie warto z nich rezygnować. Kluczem do spełnionego życia [tego życia w ego, czyli w funkcjonowaniu normalnie w społeczeństwie] będzie przewaga programów wspierających nad tymi niewspierającymi.


Ale wróćmy do myślenia. Można to rozpatrywać z kilku stron.

Myślenie o przeszłości: Jest konstruktywne, jeśli nie babrzemy się w tym zbyt długo. To chłodna analiza. Zrobiłem tak i tak i wyszło to i to. Zrobiłem źle, następnym razem zrobię dobrze. Zrobiłeś źle, jeśli czujesz się źle. Zrobiłeś dobrze, jeśli czujesz się dobrze. To takie proste. Gorzej jak wchodzą tu emocje, takie jak poczucie winy. Warto się nad tym zastanowić, bowiem poczucie winy to fikcja. Kręcenie się w kółko, kompletnie bez potrzeby. Tworzenie sobie bólu. Na każdym etapie życia robimy, to co możemy. Tak myślę, jeśli ktoś nie jest wyrachowanym psychopatą. To, czy popełniliśmy błąd, wyniknie później. Bez tego doświadczenia, nie będziemy tego wiedzieć, a kolejna lekcja i tak przyjdzie- zapewniam Was.


Myślenie o przyszłości: W duchowości mówi się o tym, że myślenie o przyszłości i przeszłości to strata czasu tworząca tak zwany ból psychiczny. I ok, ja się z tym zgadzam, ale jednak chcąc żyć w świecie, jakąś małą ilość czasu warto poświęcić na myślenie o przyszłości. Ja osobiście nie lubię myśleć o przeszłości, ale jak coś mi czasami wraca, zawsze zapytam dlaczego. Co jeszcze nam zrozumieć? To jest konstruktywne podejście, bo odpowiedź zawsze przyjdzie. W tym całym myśleniu o przyszłości, warto przyjrzeć się emocjom. One bowiem pokażą programy. Czy myślimy o przyszłości z lękiem, czy z radością? Czy planujemy w dobrej energii to co przed nami, czy zamartwiamy się tym, jak to dalej będzie? Warto zawsze pamiętać, że energia idzie za uwagą. Jeśli poświęcamy energię myśli zamartwianiu się, przyjdzie nam więcej tego doświadczać. Tym samym odetniemy sobie czas na kreatywność w działaniu do przodu, bo powody do martwienia się będą się piętrzyć w naszym życiu. Powodem martwienia się są zawsze lęki. Lęki powstałe najczęściej w dzieciństwie. Najczęściej nie mają nic wspólnego z chwilą obecną. Każdy z nas zna przypadki milionerów martwiących się o kasę :-)



No dobra, ale od czego zacząć w ogóle trening "nie martwienia się". Kilka pierwszych kroków do wyjścia z ciągłego myślenia. To jest praktyka. Trening. Innej drogi nie ma.


- PRZEKIEROWANIE UWAGI: Tu przydatne są medytacje. Pierwsze, najprostsze, prowadzone. Trening audio, jakikolwiek z youtube. To ćwiczenie głowy. Twoja uwaga podąża za słowami prowadzącego i wyobrażasz sobie to, co on sugeruje. Można z łatwością określić jak Ci to idzie, jeśli odpływasz w myśli i tracisz kontakt, to znaczy, że Twoja uwaga jest rozproszona. Na początku zazwyczaj tak jest. W toku treningu "laserowanie" uwagi staje się coraz prostsze. To praktyka. Pierwszy krok do zapanowania nad umysłem.

- SŁUCHANIE NATURY: Fajne ćwiczenie, zamykamy oczy i słuchamy. Znowu musimy łapać momenty "odjazdów". I to znowu jest praktyka. Jeśli poświęcimy parę minut dziennie na wsłuchanie się w naturę, uspokoimy swój umysł. Natura jest bardzo kojąca.

- PATRZENIE: Skupienie wzroku na jednym punkcie lub znowu na naturze. Na chmury i gwiazdy można się patrzeć godzinami. To taka sama praktyka, tylko z użyciem innego zmysłu.

- DOTYK: Kolejny zmysł pomagający nam odkleić się od ciągłego myślenia. Tak naprawdę wszystkie zmysły nam w tym pomogą. Możemy ćwiczyć z piórkiem, które przesuwamy po skórze, lub choćby skupić się na tym, jak woda spływa po ciele pod prysznicem. To pomoże nam też złapać kontakt z ciałem, będziemy czuć coraz więcej przyjemności z życia. I z dotyku oczywiście.

- MANTRY: Powtarzanie w kółko tego samego w głowie w celu odwrócenia uwagi od ciągów myślowych. Ja lubię komunikaty do siebie samej. Za każdym razem, kiedy odjeżdżam, powtarzam wyuczone zdanie.

- AKCEPTACJA: To potężne narzędzie, ale tyczy się tu i teraz. Akceptacja tego, co jest dzisiaj nas uspokoi, ale z pewnością nie zwolni z szukania rozwiązań i podejmowania działań. Pomoże bez emocji konfrontować to co jest, z tym co ma być. Możemy ją ćwiczyć bardzo wiele razy w ciągu dnia. Jest jak jest. Z czasem wejdzie nam to w nawyk. Wyleje się herbata- ok, następnym razem będę bardziej uważny, dziecko rozmaże coś na ścianie- ok, zmyję i wytłumaczę mu na spokojnie, dlaczego kartka jest lepsza od ściany. Stoję 3h w korku -ok, następnym razem wybiorę inną drogę. Wiem, że to proste i oczywiste rzeczy, ale taka sama taktyka sprawdza się przy tych dużych. Zapewniam. Na przykład. Żyję w relacji z toksycznym partnerem lub partnerką, zmian nie widać -ok [akceptacja], pracuję nad własną zmianą, swoją toksycznością, biorę swoją część odpowiedzialności na siebie [bo jakiś powód istnienia relacji jest], dochodzę do momentu kiedy nie wyrażam toksyczności na zewnątrz- praca zrobiona, sprawdzam feedback, jeśli osoba po drugiej stronie chce również podjąć pracę, idę na współpracę, jeśli nie chce podjąć pracy, nie widzi swojej części odpowiedzialności, planuję drogę wyjścia z układu i nią podążam. Wszystko można zrobić w spokoju. Naprawdę. Akceptacja jest kluczem.


Każda z tych technik jest skuteczna i każda jest warta uwagi. Możemy je stosować w zasadzie w każdym momencie. Dobrze jest stosować zamiennie, wyczulamy wtedy wszystkie nasze zmysły i lepiej czujemy świat. Nawet w markecie, robiąc zakupy możemy się łapać na tym, że błądzimy i to skorygować. Najważniejszy jak zawsze jest trening. SYSTEMATYCZNY TRENING TO PODSTAWA każdego wyniku! Jeśli zapanujesz nad umysłem, zapanujesz nad swoim życiem. Innej drogi nie ma.

 
 
 

Comments


bottom of page