top of page
Szukaj

KOŃCZENIE RELACJI

  • Zdjęcie autora: InnerKnowingPolska
    InnerKnowingPolska
  • 29 gru 2022
  • 9 minut(y) czytania

Trudny temat, ale bardzo obecny w moich wielu rozmowach, a jako, że z rana przyszła mi inspiracja, to o nim napiszę jak zwykle zaciągając o duchowość i poziomy świadomości. Jako, że jestem osobą która potrafi kończyć relacje bez uszczerbku na zdrowiu emocjonalnym dam również parę odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak jest i jakie kwestie musimy rozważyć, jak do nich podejść, żeby to wszystko nie było takie trudne, choć wiadomym jest, że trudne będzie zawsze.


Relacje toksyczne to takie relacje w których czujemy się źle. I to jest bardzo proste, można to nazwać i trzeba nawet, bo inaczej na ziemi nie stoimy. Relacja to zawsze dwie osoby, budują one most, każda swoją część i niezależnie od tego czy to relacja koleżeńska, przyjacielska czy bliska- miłosna czy uczuciowa, obie osoby muszą wziąć na siebie odpowiedzialność budowania. Jeśli jedna osoba tą odpowiedzialność weźmie a druga nie, to relacja będzie chylić się ku upadkowi. I ten upadek zawsze nastąpi, pytanie tylko ile cierpienia chcemy na siebie wziąć, zanim z tą prawdą się pogodzimy.


Rozmawiając z osobami mającymi przed sobą kończenie ważnych relacji zawsze bardzo mocno próbuję się wczuć w to, co czuje dana osoba. Głębokość bowiem uzależnienia emocjonalnego bywa taka, że ludzie dają sobie robić naprawdę okropne rzeczy, zdecydowanie wykraczające poza moją wyobraźnie na dzisiaj. Na szczęście mam pamięć, sama bowiem przeszłam przez wszystko od bicia po zwyczajne wykorzystywanie i kłamstwa, żeby dość do tego momentu w którym toksyczne relacje w moim życiu już nie istnieją. I o tym jest droga. Kiedyś dawałam się bić, dzisiaj wystarczy mi kłamstwo i brak chęci budowania z drugiej strony, żeby odpuścić i iść dalej. I jest to dokładnie opowieść o miłości własnej. Im więcej jej masz, tym na mniej pozwalasz. To jest taki dzban który się napełnia z każdą przepracowaną krzywdą jaka w życiu miała miejsce, jeśli zdecydujesz się na odrzucenie roli ofiary. To taki puchar miłości, pełen wody [woda to symbol emocji- miłości właśnie]. W dobrej relacji to woda przelewa się swobodnie z jednego do drugiego. Jak musisz nalewać ciągle w czyjś puchar, to zapewniam, że w końcu zabraknie wody i będzie susza.




Na co więc warto zwrócić uwagę kiedy zaczynasz przygotowywać się do zakończenia relacji.


Własna toksyczność: O tak, to jest dokładnie o wyjściu z roli ofiary i zadaniu sobie wprost pytania ile toksyczności do relacji wprowadzasz Ty. Czy zbudowałeś dobry most? Oparty na dobrych wartościach? Czy nie próbujesz ulepić kogoś na swój własny wizerunek, bo jeśli tak, to nie ma w tym nic dziwnego, że relacja jest toksyczna. Czy dałeś wolność? Czy motywujesz do rozwoju? Zadaj sobie pytanie czy jesteś i byłeś czysty. Tak zwyczajnie.

Taka czystość wymaga od nas wielu godzin kontemplacji i bardzo solidnej pracy własnej. Trzeba odpowiedzieć sobie jasno na pytanie, czy na pewno nie masz sobie nic do zarzucenia? Czy zawsze mówiłeś prawdę o swoich uczuciach? Czy nigdy nie ingerowałeś w wolną wolę drugiej strony? Czy nie traktowałeś jej jak plasteliny która ma pasować do Twojej wizji świata? Czy na pewno nie wykorzystywałeś swojej siły, żeby ktoś był taki, jaki chcesz żeby był? Czy wzmacniałeś moc drugiej strony, żeby szła ku sobie i do góry z rozwojem? Jesteś czysty czy nie? Odpowiedz sobie. I tu spotka Cię karma, za wszystko, co zrobiłeś wbrew wartościom wyższym. To jest o nauce, to jest o dualizmie. Karmy unikniemy bowiem tylko trzymając się w życiu wartości wyższych.

Jednym słowem, nie użalamy się nad sobą, ale robimy rachunek sumienia. I tak klasycznie, skoro już wiemy, to wiemy, błędów nie naprawimy, zwłaszcza, jeśli relacja trwa bardzo długo, a błędy są na podstawach, swoje i tak zapłacimy, więc nie ma co pokutować. Przyjąć prawdę, wybaczyć sobie i iść dalej to jedyna droga. Fajnie po latach spędzić trochę czasu razem i wszystko sobie wyjaśnić.


Uzależnienie emocjonalne: To jest kwestia niemiłości do siebie. Uzależnienie emocjonalne od osoby, która rani to taki trochę syndrom sztokholmski. Ona rani, a my nawet jej bronimy i tłumaczymy sobie w kółko jej zachowania. To czysta niemiłość do siebie samego. Gdzie są jej źródła? W dzieciństwie. W relacji z rodzicami. Przychodzimy na świat jako obraz miłości bezwarunkowej. Jeśli trafimy na rodziców, którzy nie potrafią nam pokazać tej miłości, wpadamy w życiu w żebranie o miłość. Najpierw żebrzemy od rodziców. Oni nie mają miłości własnej, więc nie potrafią nam jej pokazać. Wprowadzają zasady, zakazy i nakazy a my w swojej nieświadomości usilnie próbujemy sprostać ich oczekiwaniom ciągle mając nadzieję na to, że w końcu zrobimy coś co sprawi, że tą miłość dostaniemy. Nie dostaniemy. Idziemy potem w dorosłość i znowu robimy to samo, zasady, nakazy i zakazy przelewamy na partnera wraz z oczekiwaniem, że w końcu dostaniemy tą miłość. Nie dostaniemy. Powielamy potem schemat i latamy za partnerem zastanawiając się ciągle dlaczego nie jest dobrze. Nie jest i nie będzie, bo nie o tym ta historia. Jeśli ktoś nie akceptuje nas takimi jakimi jesteśmy, to nie ma miłości. A jak nie ma miłości, to jest lekcja. Miłości- a jak. Własnej. Miłość zawsze zwycięża. A więc cała ta droga jest o kochaniu siebie najpierw. Mamy połamać zasady, zmienić je, połamać zakazy, olać nakazy i zdać sobie sprawę, że odkąd pojawiliśmy się na tym święcie zasługiwaliśmy na pełne uznanie, na miłość, na wsparcie i na akceptację. Jeśli mamy szczęście to ktoś nam to pokaże, pytanie tylko, co z tym zrobimy. Jeśli nie potrafimy wyjść z toksycznej relacji to jedynym powodem jest to, że ciągle tkwimy w iluzji nadziei na to, że w końcu dostaniemy to, co być może nawet dajemy. Nie dostaniemy. Tkwimy w iluzji, że ktoś zrozumie i się zmieni. Nie zmieni się. Przychodzi taki czas, że czas już się kończy. Czas tkwienia w tej iluzji i trzeba zacząć działać. Nie ma tabletek na dojrzałość. Człowiek dojrzewa w cierpieniu. Żadna książka tu nie pomoże, choć warto tą wiedzę przyswajać, nie tyle, żeby komuś ją przekazać, ile żeby zrozumieć siebie. Człowiek który potrafi wziąć odpowiedzialność na siebie i chce się zmienić, zmieni się, ale to jego wola. I trzeba sobie jasno powiedzieć, że żeby wziąć tą odpowiedzialność trzeba być niezależnym, pokornym i odważnym. Moim osobistym zdaniem z tą zmianą to i tak wyjścia nie mamy. Albo zmiana i rozwój, albo brak zmiany i coraz większy konflikt wewnętrzny, potem choroby, straty materialnie i tak dalej.

Dojrzała energia zawsze skieruje się do korzeni, uleczy rany z dzieciństwa które sprawiły, że tkwi w toksycznej sytuacji i zbuduje miłość własną ciągnąc właśnie z tych korzeni, która da mu potem siłę na zakończenie relacji. Taka to droga. Właściwa ścieżka.


Niby opiekuńczość: Człowiek lubi się wybielać, lubi sobie tłumaczyć, że nie mówi prawdy drugiej stronie w trosce o jego dobro, że to wyraz opiekuńczości. To czysta pycha i wywyższanie się. Prawdy nie mówimy tylko i wyłącznie ze strachu przed konsekwencjami mówienia prawdy. Nie stawiamy tego człowieka wtedy ze sobą ramię w ramię. Jeśli tego nie robimy, to znaczy że to nie jest nasz partner tylko nasze dziecko. Problem w tym, że to nie jest nasze dziecko i nie mamy prawa tego robić. Tu znowu karma zapuka do drzwi. Dlaczego? Bo takie zachowanie przeczy zasadzie równości. To wartość wyższa czyli tak zwane "prawo boskie". Ta ścieżka ciągle pcha do góry. Przestrzeń nigdy się nie zatrzymuje. Rozwój zawsze nas pcha do zaabsorbowania wartości wyższych, bo wcielamy się tu na trzecim poziomie treści, czyli mamy wkodowane te wartości na starcie. Nie mamy prawa stawiać się nad nikim innym wyżej, poza naszymi dziećmi. Jesteśmy nad nimi, ale tylko w celu przeprowadzenia przez pewną część życia. Nad nimi i nad nikim innym.


Chłodna analiza: Warto jest zawsze zwrócić się ku sobie. To podstawowy błąd empatów. Stawiają kogoś przed sobą samym. To zawsze skończy się źle. Empata zawsze albo wtedy cierpi, albo się zamyka. Wspólnym mianownikiem jest to, że nie może być sobą, a nikt nie jest tak światu potrzebny jak empaci właśnie. Warto zwrócić się ku sobie i zadać sobie takie proste pytania "czego ja chcę?". JA. Nie myśleć o tym, czego potrzebuje druga strona, bo nie wiemy tego. Jeśli druga strona nie ma dojrzałości, to sama nie wie czego chce i nic jej i tak nie zadawala. To klasyka niedojrzałości. Niedojrzała energia męska i żeńska nie wiedzą czego chcą. Od razu mam obraz takiego dobrego chłopa który pół życia spędził na bieganiu i zaspokajaniu zachcianek kobiety. Mam w bliskich relacjach bardzo dużo takich mężczyzn i w dodatku ciągle gadam o tym, o czym teraz piszę. Niedojrzała energia to energia dziecka. Widzieliście kiedyś dziecko które wie czego chce? Poza tym, w przypadku dziecka to czego chce nigdy nie jest tym czego potrzebuje. To trzeba zobaczyć. Mój syn ciągle chce ciuchcie. Niezliczone ilości pociągów. On tego chce. Każda mu się nudzi po chwili. Pytanie czego potrzebuje? Potrzebuje miłości, wsparcia, akceptacji, zrozumienia, uznania swojej wartości i dobrego prowadzenia. Potrzebuje pomocy w nauce ogarniania świata i swoich emocji a nie kolejnego pociągu. I to dostaje ode mnie jako od matki, ale pociągów nie dostaje. Piszę tu o dziecku. Trzeba zobaczyć jak to się przekłada na związki, bo przekłada się dokładnie tak samo, tylko, że my wchodzimy w rolę rodziców tam, gdzie nie mamy prawa tego robić, bo to nie nasze dziecko a dorosły człowiek. Dorosły nie oznacza dojrzały jednak. Nie tędy droga. To się nigdy nie skończy tak jak mój syn nigdy nie będzie miał wystarczającej ilości pociągów. Droga prowadzi ku sobie. Zadanie sobie pytania "czego ja chcę?" poprowadzi tą dobrą drogą. Dojrzała energia wie czego chce. Droga jest ku zaabsorbowaniu zasady równości i postawieniu drugiego człowieka na równi ze sobą jeśli chcemy myśleć o partnerstwie. I tak, trzeba być przygotowanym, że ten człowiek być może ma przed sobą 15 lat doświadczeń mniej niż my i w tym wcieleniu już tego nie ogarnie. Jeśli tak będzie, a jeśli weszliście w rolę rodzica, to dokładnie tak będzie, to oznacza koniec relacji, jeśli myślicie o szczęśliwym życiu w tym życiu jeszcze.


Relacje są trudne do momentu kiedy nie zaabsorbujemy wszystkich wartości wyższych w zachowaniu. I tu nasze 3D łączy się z duchowością. Wartości wyższe są wszczepiane w każdego z nas wraz z duszą. Jak dusza opuszcza ciało, zwyczajnie umieramy, więc całe życie będzie dokładnie o tym. Im szybciej to zrozumiemy, tym lepiej. Każdy marzy o lekkiej miłości. O takiej, która nie rani. O takiej we współpracy i z wspólnym wzrostem, ale trzeba zadać sobie pytanie czy rzeczywiście jesteś tym, czego chcesz? Tu rzeczywiście pojawia się taki paradoks, jak już jesteś tym czego chcesz, to żadna relacja bliska nie jest potrzebna. Możesz chcieć, ale nie potrzebujesz.


Kolejną sprawą o której muszę tu napisać, jest reakcja drugiej strony na fakt, że właśnie została postawiona przez nas jako równy z równym ramię w ramię, my zapytaliśmy czy chce iść we współpracy i równości, zderzyliśmy się delikatnie mówiąc z zachowaniami świadczącymi, że nie bardzo, może nie tyle nie chcieć, co nie umieć. W każdym razie serce powiedziało "zakończ relację".


Reakcje będą różne, zależnie od poziomu świadomości drugiej strony, a konkretnie struktury ego z którym się zderzyliśmy, ale zawsze to będzie ten sam pakiet zachowań.


Koniec relacji z ego rozmytym: Oj, będzie ciężko. Ego rozmyte będzie twierdzić, że umrze, lub nawet grozić samobójstwem. Ego rozmyte chce zachować status quo za wszelką cenę i użyje wszelkich środków, żeby tak się zadziało. Jeśli zabezpieczaliśmy kogoś na czakrze podstawy, to to ego zderzy się ze strachem o swoje życie dokładnie tak jak małe dziecko pozostawione samo. Położy swoją godność, rozpłaszczy się na glebie, będzie gotowe zrobić wszystko, żeby was odzyskać. Będzie jeździć po poczuciu winy po całości, będzie obwiniać, oceniać, robić z siebie ofiarę. Trzeba tu mieć bardzo dużą odporność i się nie złamać.

Trzeba pamiętać, że mamy treści z całej mapy poziom świadomości. Jeśli ego rozmyte, zależnie od tego jak bardzo aktywnie działało w świecie na zewnątrz, ma zaabsorbowane treści ego egocentrycznego może na nich oprzeć część reakcji. A więc...

rada: stać twardo przy swoim


Koniec relacji z ego egocentrycznym: Zrobi się naprawdę paskudnie. Ego egocentryczne zrobi syf i tego możecie być pewni. Będzie dużo plotek, dużo robienia z was okrutników a siebie ofiary i biedactwa. Totalne zwalanie winy na kogoś innego. Będą kłamstwa, będzie przeciąganie ludzi, będą manipulacje, będzie urażona dumna i złość, mogą być szantaże i groźby, może być włączanie w to dzieci i szkodzenie im. Aż mam gęsią skórkę jak o tym piszę. Ego egocentryczne pójdzie po trupach, nawet jeśli będą to trupy własnych dzieci. Aż przykro o tym pisać, ale tak będzie. Będzie wojna. Walka to właśnie ego egocentryczne. Kiedyś opiszę jak tą wojnę wygrać nie walcząc, ale to w innym odcinku.

rada: olać to i stać twardo przy swoim


Koniec relacji z ego dojrzałym: Z ego dojrzałym nikt relacji nie kończy, nie ma lżejszej relacji niż relacja z ego dojrzałym, chyba, że egocentryczne znalazło inną ofiarę ku uldze zresztą ego dojrzałego. I teraz co zrobi ego dojrzałe? Nie mam tu jakiejś długiej rozprawki: Ufffff.... ok :-) Papa. Nic. Dlaczego? Bo cechą ego dojrzałego jest niezależność emocjonalna, otwartość na zmianę, radość z tej zmiany, wyciąganie lekcji z doświadczeń. Na poziomie dojrzałym świat nie jest już taki straszny i dramatów też nie ma. Przejście na poziom ego dojrzałego to jednak cała kaskada dramatów, ale tu zostałam powołana więc będę pomagać przez nie przechodzić.

rada: nie ma, będzie dobrze


Reasumując. O końcu relacji powie nam serce. Jeśli na myśl o jej końcu czujemy ulgę, to znaczy, że ona jest do zakończenia. Jeśli myślimy o zakończeniu, to ona już się skończyła i nie ma co przedłużać. Czucie- czujemy ulgę. Serce.

Mówi się, że przebudzenie jest o tym, że nagle przychodzi taki dzień, że budzisz się rano i zdajesz sobie sprawę, że nie musisz już cierpieć. I tak dokładnie jest :-)

Jeśli serce mówi, że coś się skończyło, to się skończyło. Nie tkwij w nadziei, że coś się zmieni tylko zacznij się żegnać. Podziękuj za wspólną podróż i idź dalej ku nowej przygodzie. Jeśli nasza ścieżka nie ma być już spleciona ze ścieżką kogoś innego to nie ma i już.

Zaoszczędzimy trochę życia, zdrowia i czasu. Nie ma na co czekać tu. Za przestrzenią trzeba nadążać, a teraz wszystko zmienia się bardzo szybko.


O kończeniu relacji będzie kurs, bo to trudny temat. Na dzisiaj "koniec psot" :-)

 
 
 

Comments


bottom of page