top of page
Szukaj

DOBRE PYTANIA I DOBRE INTENCJE #praca z intencją

  • Zdjęcie autora: InnerKnowingPolska
    InnerKnowingPolska
  • 3 maj 2023
  • 6 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 12 gru 2023


 człowiek patrzący  na wodę
Intencja

A więc dobre pytania i dobre intencje. Jak wygląda praca z intencją?


Kiedy byłam na etapie tak zwanej cukierkowej duchowości, myślałam, że to wszystko będzie takie proste. Pierwsze nauki i medytacje prowadzone, zdecydowanie poprawiały mi samopoczucie, zdrowie, a tym samym życie. Jestem chyba ostatnią osobą która mogłaby w necie negować sens istnienia tak zwanej cukierkowej duchowości, czy też czegokolwiek tak naprawdę, bo wszystko co jest, jest przecież po coś.


Tak czy inaczej uczyłam się tych medytacji, lubiłam je bardzo, przy okazji uczyłam się powoli kontaktu ze sobą. Medytacja zmienia strukturę mózgu. I to jest fizyczne i zbadane. Stare połączenia zamieniają się w nowe, zaczynasz inaczej widzieć świat. Pamiętam dobrze tą różnicę kiedy wstawałam w nocy na siku :-) Serio. Z marudzenia, że muszę wstać i jęczenia, że trzeba się wygrzebać spod kołdry, nagle, jakoś magicznie podziwiałam w nocy księżyc, gwiazdy i czułam się cudownie.


Ale droga to droga. Dzisiaj sobie patrzę na ten etap i wspominam go z takim dziecięcym sentymentem. Lubiłam w to wierzyć. W to, że świat jest piękny [do dzisiaj w to wierzę]. Jest w tym jednak jedna, bardzo istotna rzecz. Świat owszem, jest piękny, ale też jest jaki jest. I tego nauczymy się dokładnie wtedy, kiedy przyjdzie czas na dalszą część naszej wędrówki.


Jung pisał, że nic nie daje takiej mocy jak poznanie swojej ciemnej strony. Miał rację. Ja dzisiaj zaprzyjaźniona zarówno ze swoim aniołem, jak i ze swoim diabłem to potwierdzam.


Po etapie cukierkowej duchowości, który wspominam bardzo dobrze zwłaszcza w kwestii funkcjonowania na zewnątrz przyszły do mnie dalsze lekcje. Te lekcje, które miały mnie zapoznać z faktem, że na tym świecie, a więc i we mnie żyje zarówno ten anioł, jak i ten diabeł. Mimo, że diabła na zewnątrz nie wywalam, to wiem, że mam i szanuję drania. Ten etap na zawsze oduczył mnie zasłaniania oczu. Na cokolwiek. Nauczył mnie weryfikowania sytuacji w tu i teraz.


Muszę polecić tą piosenkę. Ona też tam była :-) Byłam i ja.



Nazywam to drogą przez piekło i ona naprawdę taka była. Okraszona ogromnym cierpieniem, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłam i którego już nigdy nie zapomnę. Okraszona kopaniem w podświadomości do samych kości. Korzeni. W relacji z matką cofnęłam się aż do babci lecząc wszystko co napotkałam. W tym piekle swojej ciemnej strony, piekle zwanym podświadomością zawsze trzymało mnie małe światełko mówiące o tym, że po coś to jest. Po etapie tej cukierkowej duchowości to naprawdę solidny strzał. Kubeł zimnej wody. Informacja "popatrz, jakie to jest naprawdę". Trwało to długo. 1,5 roku. Kończy się spokojem i integracją wewnętrzną, ale też mocą wewnętrzną z którą nie wiadomo co robić potem, ale najlepsze w tym jest to- że się kończy.


Wszyscy mamy takie lekcje. I wiem, jest to rozczarowanie. Iluzje na temat osób, zdarzeń, siebie samego padają jedna po drugiej. Jest to konieczne jednak, żebyśmy doszli do etapu kiedy czujemy się pełnią. Pełnia to ying i yang. Pełnia to noc i dzień. Pełnia, to wdech i wydech, lewa i prawa półkula, dzień i noc, pełnia to smutek i radość, ból i ulga, dobro i zło.


Często czytając fora skupione na relacjach widzę lamenty kobiet i pytania "co zrobić, żeby on". Prawda jest bolesna, ale poznanie jej oszczędza czas. Prawda jest taka, że nic nie możesz zrobić. Jedno co możesz zrobić, to pracować ze sobą. Nie zmienisz charakteru szefa, matki, partnera. Nie możesz zrobić nic. To jest jakie jest. Możesz zmienić tylko siebie a wtedy zmieni się reszta.


W ważnych lekcjach życiowych, a relacje, zwłaszcza bliskie uczą ich nas jak nic innego, warto mieć pewne narzędzia i wiedzieć pewne rzeczy, żeby przejść lekcję mniej boleśnie, lub chociażby ją zrozumieć. Są założenia, można powiedzieć "chwalone przez przestrzeń". Tymi wskazówkami, założeniami się w Wami podzielę.


POKORA I ODWAGA

To są siostry. Przyszedłeś na świat pokorny? Będziesz uczyć się odwagi. Dlaczego? Bo pokora bez odwagi to tchórzostwo. Napędzane strachem. Przestrzeń zareaguje dając więcej strachu. Tak dużo, ile będzie trzeba, żeby się odwagą wykazać. Będzie dociskać do skutku, aż się nią nie wykażemy, lub zresetuje na podstawie, żebyśmy musieli. Tak nam ułoży życie, że będzie trzeba być odważnym i koniec. Sami lata wcześniej pewnie jakimiś sposobami będziemy w sobie tą odwagę trenować. Zaczęliśmy morsować na przykład. Dlaczego? To z pewnością jest coś, co wymaga odwagi. Trzeba pamiętać, że nigdy nie dostajemy więcej, niż jesteśmy w stanie znieść. To daje nam spokój wewnętrzny. Odwaga bez pokory to brawura. Jeśli przyszliśmy na ten padół ziemski z odwagą, przestrzeń nauczy nas pokory. Potwierdzam to swoim doświadczeniem, bo dekadę temu zostałam jej nauczona i było to najlepsze co mogło mnie spotkać, choć wtedy oczywiście tak nie myślałam.


człowiek jako istota energetyczna
Człowiek

PYTANIA

Całe nasze życie powoli będzie nas prowadzić do tak zwanego "poznania siebie". Chcemy czy nie chcemy, kontemplujemy nad tym czy nie, to przychodzi. Prawda o nas samych przychodzi do nas. Próbujemy odwracać od niej wzrok, ale się nie da. Idzie za nami jak cień i wywołuje emocje. Nie warto odwracać wzroku z kilku przyczyn. Przede wszystkim prawda daje moc, a kłamstwo ją zabiera. Nawet jeśli ta prawda o nas samych na dzisiaj niespecjalnie nam się podoba, warto stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie "na dzisiaj jestem tym i tym, jestem taka i taka". Dzień w którym zaakceptujemy swoje błędy i postanowimy starać się ich więcej nie popełniać będzie tym dniem, kiedy zaczniemy wychodzić w górę.

Pytaniem które powtarzam bezustannie i które polecam bardzo jest "co ta sytuacja mówi mi o mnie?". Dlaczego? A dlatego, że wyjście do mocy, to wyjście do dojrzałości. Możemy bezustannie obwiniać wszystko i wszystkich, ale to bezcelowe. Wiem, czasami ciężko w niektórych sytuacjach doszukać się czegoś, co zrobiło się źle. Wiem, że to trudne, albo bardzo trudne, kiedy odpowiedź brzmi po prostu "nic". Niemiej jednak siedzenie w roli ofiary to tylko strata czasu. Tylko i wyłącznie. I warto łapać się na tym, kiedy w nią wchodzimy i wszelkimi sposobami próbować się wydostać. Dlaczego? Dlatego, że chcemy czy nie, tą sytuację sprowadzamy na siebie sami i ma ona zarówno tą jasną, jak i tą ciemną stronę. Warto patrzeć w górę. Warto pytać- po co mi to było potrzebne, czego mam się nauczyć? Warto z tą rolą ucznia się zaprzyjaźnić, bo nie wiem czy kiedyś ona się zmieni.


INTENCJE

Wszystko się dzieje za sprawą intencji chcemy tego czy nie. Sama pamiętam, jak kilka lat temu, chcąc przestać się wreszcie kłócić w relacji wzięłam się za pracę własną. Chciałam mieć spokój w domu. Zawzięłam się okrutnie, pracowałam jak wół. Myślę sobie ok. Ja się kłócę i on się kłóci. Nie ma co na niego zwalać, bo zasadniczo robię to samo. Tony energii nam uciekają, nikt nie wie o co chodzi, a wszyscy są zmęczeni. Lata pracowałam nad sobą, żeby przestać się kłócić. Czy dzisiaj się kłócę? Nie. Nigdy. Relacja nie przetrwała a mój były partner kłóci się nadal. Czy jestem zadowolona z takiego obrotu spraw? Bardzo. Dlaczego? Bo mam spokój w domu :-) Po czasie zawsze zauważymy, że wszystko idzie na intencji. Wszystko co się zadziewa, dzieje się za naszym udziałem i w dodatku zgodnie z naszą wolą. Polecę tu bardzo pokorne intencje jednak, bo one są zawsze przez przestrzeń "mile widziane". Lubię po sytuacjach, nawet trudnych, gdzie ktoś mnie na przykład atakował poprosić "pokaż mi belkę w moim oku". To może wydawać się dziwne, ale jest skuteczne. Za tym zawsze przyjdzie refleksja i wskazówki. To wchodzi głęboko, naprawdę. I nie, nie piszę tu o sytuacjach kiedy dajemy się wykorzystywać, obrażać, poniżać. Oczywiście tu granicę trzeba postawić, ale jednak, po postawieniu tej granicy warto popracować nad sobą i nad tym, żeby sytuacje się nie powtarzały. A może to była nauka stawiania granic właśnie? Każdy empata w końcu ją przejdzie. Przy trudnych życiowo lekcjach, kiedy totalnie nie wiemy co robić, polecam intencję "daj mi rozwiązanie najlepsze dla mnie i dla wszystkich zaangażowanych świadomie lub nieświadomie". Taką intencję przestrzeń zawsze chwali. Dlaczego? Bo "my", a nie "ja". Przejście przez poziom 200 to właśnie wyjście z "ja" do "my". Pożegnanie etapu ego egocentrycznego na rzecz ego dojrzałego. Bo tam wyżej jesteśmy połączeni. Bo jedni bez drugich istnieć nie mogą. Bo ktoś produkuje nam jedzenie, ktoś wytworzył cegły z których zbudowany jest nasz dom. Bo inni, są ważni. Bo dobre relacje gwarantują nam dobry czas i dobre samopoczucie. Oddzielenie nie istnieje, dlatego przy takiej intencji, przestrzeń zawsze podsunie nam rozwiązania. Przyjdą sercem i przyjdą na pewno a serce jest jedynym, czego należy słuchać. Dla każdego jego własne.



Na koniec kilka pytań, które na stałe warto sobie zapamiętać, kiedy idziemy drogą rozwoju.

- Jak się z tym czuję? I dlaczego? Wejdziemy w sferę emocji związanych z naszym dzieciństwem.

- Po co mi ta informacja? Może możemy ją wykorzystać, a może jesteśmy ciekawscy :-)

- Czego ta sytuacja ma mnie nauczyć? Każda jedna czegoś uczy.

- Po co to robię? Po co jest mi to potrzebne? Odkryją się podświadome motywy naszych zachowań.

- Dlaczego to mnie spotyka? Wejdziemy pokornie w rolę ucznia.


Wszystko to z czasem zacznie się sklejać w jedną, coraz bardziej spójną całość. Tak naprawdę zasady, na których działa przestrzeń są dość jasne i jest ich niewiele. Mam nadzieję, że starczy mi inspiracji, żeby powoli, dzieląc na części tym wszystkim się dzielić.


 
 
 

Comments


bottom of page