top of page
Szukaj

CZARNE ZABIERA A DIABEŁ ZAWSZE WŁAZI W STRUKTURĘ

  • Zdjęcie autora: InnerKnowingPolska
    InnerKnowingPolska
  • 22 mar 2023
  • 8 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 27 kwi 2023


Uuu, ale to czarne jest paskudne. Diaboł normalnie. Nie, nie będę tu szerzyć jakiś dziwnych treści o piekle i niebie. Wszystko bowiem mamy tu na ziemi. Wedle uznania dla każdego chciałoby się rzecz, ale rzecz sama w sobie taka prosta nie jest. Przyzwyczaiłam się jednak mówić o ciemnej stronie "diabeł", bo jakoś tak go lubię nawet, a oswojenie tej części siebie dało mi bardzo dużo.

No więc diabeł. W tarocie mówi się, że diabeł jest specem od struktur. I zgadza się. Jest też specem od rozwalania starych struktur i to dobrze. Bo stare, nie znaczy dobre. Bo strukturę czasami trzeba przebudować, żeby wszystkim się lepiej żyło, a czasem trzeba bronić starej, jeśli wszystko jest z nią dobrze. Wszystko zależy od tego, jak w danej strukturze się czujemy.

Jak się ma ten diabeł, ta nasza ciemna strona, to mapy poziomów świadomości? No oczywiście, że się ma i to całkiem składnie. Przekładając to na symboliczny język, powiedzmy religijny, anioł to dobro, a diabeł to zło. Anioł prowadzi "ku życiu" a diaboł jakby w drugą stronę. Anioł to pozytywne emocje, diaboł negatywne. Anioł to prawda wewnętrzna i zewnętrza, diaboł kłamstwo. Anioł odwaga, diaboł strach. Anioł praca, diaboł lenistwo. Co tam jeszcze... No masa tego. Kontrowersyjnie napiszę. Anioł wiedza, diaboł wiara, ale ten diaboł to już prawie taki biały jest na tej drodze, bo sama wiara to się mocno blisko nieba już buja. Zależnie od tego, w co wierzymy. Jak w siebie, to super. Wierzę w siebie to jednak co innego niż wiem, że mi się uda. Wiara pozostawia znak zapytania. Trochę chce zwalić odpowiedzialność na coś z zewnątrz kiedy szukać trzeba w środku. Tam wszystko jest. U każdego. Wierzę, prowadzi z czasem do wiem, a z wiem tworzą się wiedźmy :-D I tu zobaczcie. Wiedźmy to kobiety. Kiedyś kobiety, ale teraz już nie. Kobieta, to energia żeńska. Każdy ma w sobie i żeńską i męską energię, a całe życie prowadzi do balansu, który polega na tym, że męskie działa w oparciu o żeńskie. Czyli słuchamy serca, intuicji i działamy. Wiedźma to osoba która ufa czuciu, czyli sercu. No może być też Wiedźmin nie? Wszystko się zgadza. Wierzę jest dobre, tylko, że to wierzę- nie może być stałe. Sama przeszłam przez wielu nauczycieli, których treści na różnych etapach zwyczajnie się dewaluowały. Każdy z nich był potrzebny. Więc wierzę jest na drodze do wiem bardzo potrzebne według mnie, bo trzyma w drodze i nie da się tego przeskoczyć. Ale wiecie, są tacy co w Allacha wierzą, co dla wiary zabijają ludzi, lub wierzą, że ziemia jest płaska, kosmici przylecą i że "jakoś to będzie" a ja tyłka nie ruszam. Te wierzę to jakby bliżej diabła. Wierzę pływa po mapie, zależnie od tematu. Podobnie jest z nadzieją zresztą, póki nie ruszymy pupci nic się nie zadzieje, ale nadzieja, że w końcu ruszymy jakoś tak trzyma wyżej co nie? Kto tu wybiera? Ślepy los? Nie- my wybieramy. Codziennie.



Już nie raz wspominałam, że programy naszej podświadomości pokazywane są nam na kilka sposobów. Przez zdarzenia, poprzez relacje, poprzez emocje w reakcji na zdarzenia i w relacjach.

Kiedy pojawiają się negatywne emocje, no- pozytywne też, to zawsze jest o naszym dzieciństwie i o programach, jakie nam zostały załadowane. To wskazówka. Trzeba zachować czujność i spokój.

Ludzie, którzy są nam podstawiani zawsze pokażą nam nasze programy. Idąc ścieżką rozwoju nie sposób nie zauważyć, że grono ludzi w koło nas się zmienia. Pytanie jak się zmienia? Jeśli na lepsze, to znaczy droga dobra, jeśli na gorsze, znaczy niekoniecznie. Ponoć 5 najbliższych osób w koło nas mówi nam o nas najwięcej. Rozejrzyjmy się więc w koło, co to są za ludzie i czy my się w ogóle dobrze wśród tych ludzi czujemy. Ja na dzisiaj mogę odpowiedzieć takie stanowcze "tak", mam w koło siebie ludzi szczerych, dobrych, otwartych i pracowitych, wszystkie relacje mogę śmiało określić jako "dobre", ale nie zawsze tak było. Były diabły, a diabły włażą w struktury i je... psują. Chociaż szczerze, to nie wiem czy anioły nie bardziej, tylko jakoś tak... milej i bez bólu. I bez karmy dla anioła :-)

No i anioł pokaże to, co w Tobie jest dobre, diabeł natomiast to, nad czym pracować należy. Przepracujesz- diabeł zniknie, albo diabłem być przestanie. Obiecuję :-) To czy zniknie czy się zmieni już nie jest zależne od nas. Zależne jest od potencjału poziomu świadomości, który jest wrodzony, oraz od przebytej drogi, czyli doświadczenia.


Na pewno nie raz słyszeliśmy o toksycznych relacjach. Nie raz zapewne w takich byliśmy. Relacje są tak toksyczne, jak my sami. Wiem, ciężko to przyjąć. Zawsze trzeba pamiętać, że to nie ludzie są toksyczni, tylko właśnie relacje, choć jak ktoś ma same toksyczne relacje to sorry. Jeśli zależy nam na relacji i zaczniemy pracować NAD SOBĄ, to na dwoje babka wróżyła. Albo ktoś jest dojrzały i gotowy do pracy, albo nie jest i relacja będzie się oddalać i będzie coraz gorzej.


Wróćmy do struktury. Czym jest struktura? I po co one w ogóle w życiu nam są potrzebne. Ja to zawsze mówię, że struktura jest po to, żeby wszyscy spali spokojnie. Jak nie śpisz, diabeł buja. Wszystko w zasadzie ma strukturę. Relacje, grupy, firmy. Jakiś ustalony porządek którego należy się trzymać lub który należy zmienić, żeby nie było chaosu.

Mamy strukturę relacji. Małżeństwo- to struktura. Dwie osoby tworzą coś. W moim odczuciu, jest to struktura, w którą nie można wchodzić i której nie można chcieć burzyć (choć diabeł wejdzie) , jeśli nie jesteś jej członkiem.

Jasne, możesz myśleć, że ta struktura jest gówniana. Pytanie tylko czy to Twoje gówno jest. Jeśli nie- trzymać się z dala. Podobnie ze strukturą firmy. Możemy spotkać kogoś kto na biznesie zna się sto razy lepiej od nas i poprosić go o pomoc w zmianie struktury, ale nikt nie powinien chcieć robić tego bez prośby z naszej strony. Jeśli chce to zrobić- mamy diabełka.


Nie oceniajmy jednak, bo wiadomo, ocenianie to nie ta droga. Zadajmy sobie pytanie, jeśli pojawił się diabełek, z jakiego powodu on się pojawił w ogóle i jak drania rozpoznać.

Jestem mistrzem w rozpoznawaniu diabłów. Jak nie śpię, znaczy jest diabeł. Jak się czuję źle, a nic złego nie zrobiłam, znaczy jest diabeł. I nic mnie nie przekona, że jest inaczej. Jak spada moja moc, poziom energii- diabeł buja.

I jasne, to mogę być ja sama, ale o tym później :-)


Otóż, każdy kto wbija w strukturę powodując emocje z dołu mapy poziomów świadomości, to ten właśnie diabełek. Co on mi rozbija można pomyśleć? Ano rozbija strukturę emocjonalną, czyli strukturę naszego "ja". To nauczyciel. Chcemy czy nie chcemy, przy diabełku będzie lekcja. Można by powiedzieć, że ta lekcja jest negatywna, ale ja tak tego nie czuję. Może i ta struktura miała być rozbita? Może nowa, będzie lepsza? Z mojego doświadczenia wynika, że tak, o ile wyjdziemy z roli ofiary.

Diabełki które nam fundują szereg negatywnych emocji pokazują nam to, co jest w nas do uleczenia. I chwała im za to. Zawsze lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć. I tak, te lekcje są trudne jak cholera, a wyleczenie swoich ran zajmuje bardzo dużo czasu ale... Będzie trudno, ale będzie warto! Obiecuję.


Więc wchodzi diabeł. W strukturę. Waszą emocjonalną. Koleżanka Basia Was krytykuje. Co to jest za informacja? Skoro przestrzeń zewnętrzna pokazuje program "krytyk", znaczy to tylko tyle, że ten program jest. I mamy różne stopnie nasilenia programu. Możemy myśleć o tym przez tydzień, możemy olać to po godzinie, możemy spojrzeć na próbę krytyki i pomyśleć "ok, Basia myśli, że to jest słabe, ma prawo, ja myślę inaczej". Co ta reakcja nam pokazuje? Dokładanie wielkość programu. Jak myślimy przez tydzień, kiedy ktoś nas skrytykuje, to praca z programem krytyk zajmie troszkę czasu. Ale ok. Cóż nam innego tu do roboty zostało jak nie lekcje swoje odrabiać. Program namierzony, nie ma co Basi obwiniać, zależnie od intencji swoje też zapłaci. Podziękujmy Basi za informację o nas samych, którą spożytkujemy do pracy własnej.

Ale to jest fajne nie?





Za krytyką Basi u osoby refleksyjnej pójdzie seria pytań odnośnie tego, dlaczego program krytyk w niej żyje i jasne, że pójdzie o dzieciństwo, bo wszystko co diabelskie o nim jest, ale Basia po przepracowaniu programu z diabła czarnego który zabiera [nam energię, emocje, czas na pracę ze sobą] zmienia się w absolutnego darczyńcę informacji o nas samych.


Takie postrzeganie sytuacji oduczy nas czegoś co nie jest dobre, czyli obwiniania i oceniania. Jeśli Basi intencja była zła, to Basi karma nie zgubi, jak tylko ... jej odpuścicie. Tak, bo zło tylko dobrem da się zwyciężyć. Nie ma potężniejszego człowieka od kogoś, kto potrafi wybaczać. I innym i sobie.


Wejście w naszą ciemną stronę to ogromny zasób. I nie, nie ma co się oszukiwać, że jej nie mamy. Każdy z nas ma potencjał, żeby zabić człowieka. Naprawdę. Mamy to w sobie z korzeni. Pokazała nam to druga wojna światowa. Tam strzelali. A dzisiaj co? Burzenie mostów. Odcinanie się. Odcinając się od kogoś, odcinasz się od siebie. Ja sama, kiedy puszczałam emocje z dzieciństwa w sobie ten potencjał zabicia kogoś znalazłam. I wcale się za niego nie oceniłam. Przepuściłam go, bez oceny, emocje które ze mnie schodziły były emocjami małego dziecka. Nie znaczy to, że pójdę kogoś zabić. Oznacza to, że wiem, że mogłabym to zrobić, ale wybieram inaczej.


I tak to będzie sobie szło właśnie. Cała droga, do pełnej akceptacji samego siebie w swojej wersji dark i w swojej wersji light. I teraz pytanie, która wersja będzie prowadzić nas na co dzień. To jest o każdym dniu. O wyborze tego, co jest dobre.


Wróćmy do diabła. Odczepię się już od Basi. Basia jest symbolem przestrzeni jedynie i warto tak na nią patrzeć. Nie jestem propagatorem odczłowieczania ludzi i nie o to chodzi. Wszystko bowiem jest miłością, a więc Bogiem. Ja nazywam to przestrzenią, ale to bez znaczenia. Warto oglądać to w spokoju. Troszkę jak film. Złapać perspektywę.


Diaboł więc. Basia skrytykowała, ale nie tylko Basia krytykuje. Wiadomo. Może krytykować cokolwiek lub ktokolwiek. Możemy krytykować się sami. I tu mamy największego diabła z którym przyjdzie nam się zmierzyć w naszym życiu. Nas samych.


Jesteśmy bowiem mistrzami w niedocenianiu siebie. Zawsze mamy wrażenie że ktoś inny jest lepszy, zrobił coś więcej, jest jakiś tam wspaniały, ale nie my. Mamy wrażenie, że nie jesteśmy dość dobrzy, wystarczający. Mamy tendencję do samobiczowania siebie, do niszczenia swojego ciała i umysłu. Mamy w sobie ogromny potencjał samozniszczenia. Tanatos.


Mam w koło siebie grupę ludzi. Wspaniałych ludzi. O każdym z nich mogłabym książkę napisać. Darzę ich ogromnym szacunkiem, uznaniem, miłością, każdy ma coś, czego nie mam ja. Uczę się od nich. Czasami siedzę sobie rano z herbatą i myślę sobie o tym, jacy oni są wspaniali. Jaka otwartość, siła woli, szczerość, jakie osiągnięcia, jaka mądrość z nich płynie. Jaki cudowny czas z nimi spędzam. Jakie drogi trudne przeszli. Jak to się dzieje, że oni w ogóle na nogach stoją to nie wiem. Są tacy silni. Niewiarygodne. I serio, ja to widzę i czasami rozpływam się nad ich cudownoością. Naprawdę. Problem w tym, że oni nie widzą lub nie zawsze widzą to w sobie, czego ja kompletnie nie rozumiem. Znaczy rozumiem, byłam tam, oczywiście. Katowałam się w samozniszczeniu jakieś 20 lat, ale dzisiaj patrzę na nich i klękam przed nimi. Chylę im czoła. Widzę z nich.... Boga.



Zastanawiać się byśmy mogli dlaczego ja to widzę, a oni nie. Odpowiedź tu jest prosta. Widzę w nich, bo widzę w sobie. Szanuję ich, bo szanuję siebie, cenię ich, bo umiem cenić siebie, uznaję ich, bo uznaję każdą cząstkę siebie samej. Jest tak dlatego, że spotkałam się z diabłem, z pomocą diabła z zewnątrz oczywiście :-) Z moim własnym diabłem. Z moim kłamstwem- wybierając prawdę, z moim strachem- wybierając odwagę, z odrzuceniem- wybierając siebie, z krytykiem- przestając się wreszcie krytykować. Z każdym błędem, który w życiu popełniłam, przestając się za nie biczować.


I tak. Diabeł jak wybije to struktura się zmieni. Warto wiedzieć to od początku, jak coś się dzieje i od razu do tego piekła, grzecznie w pokorze się udać. Struktura bowiem jest... płynna i zawsze będzie. Nie należy nic kombinować. Na kolana i się uczyć. O sobie. I jasne, że diabła z zewnątrz trzeba odstrzelić, jeśli rani. Jeśli chcesz go ratować, to pod spodem tej intencji czai się nic innego jak pycha. Jak widzisz już to w sobie i już zebrałeś tego cierpienia całą tonę, to nie warto się męczyć. Nawet nie można tego robić. Pierwszym człowiekiem do uratowania jesteśmy bowiem my sami.

A co tam robić w tym piekle? O czym to piekło jest? O podświadomości oczywiście, której według mnie przeskoczyć się nie da, bo jest częścią nas samych.


Czarne zabiera, owszem. Czas, emocje, wiarę w dobro, całe życie czasami. Czarne boli. No zabiera. Niech bierze, niech uczy. Niech boli, ego transformuje przez ból lub z wiekiem, zależnie od potencjału poziomu świadomości. Warto się go nie bać i umieć go nie unikać. Każdy wcześniej czy później przejdzie. W którymś wcieleniu w końcu przejdziemy :-) Wierzę, że osoby czytające już w tym.


O tym będzie dużo. O tym będzie wszystko tu. A na dzisiaj. Koniec psot.



 
 
 

Comments


bottom of page