CIERPLIWOŚĆ, WYTRWAŁOŚĆ, PRACA
- InnerKnowingPolska
- 5 gru 2022
- 6 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 6 gru 2022

Dostałam od przyjaciela zdjęcie. Zdjęcie czegoś, nad czym pracuje. Zapytałam co to? Pół jakiegoś obrazu a na nim twarz kobiety. Zastanawiałam się nad tym czy to puzzle, wyszywanka, czy co innego. Dostałam odpowiedź "Wyklejam taki obrazek z serii cztery żywioły. Takimi małymi diamencikami 2mm. To pani woda". Ta wiadomość dała mi inspirację do tego postu. Wyklejanie dużego obrazu diamencikami o wielkości 2 mm jest jak droga, którą trzeba przejść, kiedy pniemy się na mapie poziomów świadomości do góry. Droga, której nie da się przeskoczyć. Krok po kroku. Ból po bólu, strach po strachu, rana za raną, reakcja za reakcją, ciągła analiza. Nieustająca wola - chcę wyżej. Nieustająca rezygnacja z roli ofiary. Diamencik za diamencikiem.
W świecie rozwoju osobistego jakiś czas temu był taki nurt - eventy rozwojowe. Ponoć niektórzy się nawet od nich uzależniali. Jechałeś na taki event, trafiałeś na charyzmatycznego prowadzącego, który przez dwa dni wciskał Ci, że "możesz wszystko" i pokazywał na to dowody. Ludzie wracali z takich eventów jak na haju. Mijało kilka dni i haj jakoś się ulatniał. Jak o tym piszę od razu myślę o zakochaniu w kontrze do miłości. Haj, co prawda mija po 6 miesiącach do dwóch lat, ale mija zawsze, jeśli chcesz uzyskać coś od kogoś. Dlaczego mija? To taki wredny myk przestrzeni. Troszkę żartuję sobie, że wredny, bo przestrzeń jest neutralna przecież, niemniej jednak jak zawsze chodzi o naukę. Naukę miłości własnej. Jeśli już wiesz, że o nią chodzi, jeśli masz to przekonanie głęboko w sobie, można z lekcji skorzystać. I nawet chyba trzeba i warto, zanim ulegniemy iluzji, że ktoś to za nas zrobi i wpakujemy się w kłopoty. I jego również :-)
Dlaczego to nie działa? Taki event. Dlatego, że jest próbą przeskoczenia drogi. Jest czekoladą na zły humor. Jest drinkiem, żeby zapomnieć i się wyluzować. A o drogę tu chodzi i zawsze chodzić będzie. O drogę do bycia coraz lepszym człowiekiem.
Tak czy inaczej praca. Nie uciekniemy od tego, a nawet jeśli chcielibyśmy schować się w jakiejś jaskini przed naszymi własnymi lekcjami, to i tak się nie da. Do jaskini, razem z nami idzie bowiem nasze więzienie, czyli my sami. I nasze rany też. I nasze przekonania, już dawno nieaktualne. I nasz strach przed nieznanym. Nasz konflikt wewnętrzny. Nosimy to wszystko zawsze ze sobą i drogi są dwie. Albo się z tym zmierzymy, albo pozostaniemy w roli ofiary na wieki wieków amen [dosłownie i w przenośni].

Przestrzeń jest bardzo precyzyjna. Działa dosłownie jak matrix. Pokazuje nam codziennie nasze dziury, nasze rany, które są do uleczenia. Jak? Emocjami. Sztuka zadawania sobie pytań jest tu kluczowa. Bo pytanie zrodzi odpowiedź, ale od pracy uciec się nie da. Każda rana wyjdzie na zewnątrz z każdą niewspierającą emocją jaką poczujemy. Musimy to zobaczyć, jeśli chcemy pracować ze sobą. Praca ze sobą to jedyna droga do tego, żeby piąć się do góry na mapie poziomów świadomości, czy jak kto woli iść w stronę światła, czy Boga, Buddy, czy jak ktoś to nazwie.
Codziennie widzisz, codziennie reagujesz. Jeśli już widzisz swoją reakcję, masz w ręku ogromny dar. Jeśli przestajesz obwiniać innych za to, że czujesz się jakoś, dar rośnie jeszcze bardziej. Ta droga, to codzienne dążenie. I nie jest to rozwój duchowy. Jest to rozwój osobowości, która ucząc się i reagując może coraz bardziej uzewnętrzniać poprzez ego wartości, które my czujemy jako boskie czyli duchowe. Miłość, wolność, prawda, braterstwo, równość.
Każdy w swoim życiu spotyka takie osoby, że od razu na myśl ciśnie się "Anioł". Moje dziecko ma taką nauczycielkę. Mój syn od razu, jak ją poznał, powiedział mi, że ma drugiego Anioła. Ja też ją rozpoznałam. Anioł. Z nieba? Nie. To niebo dzieje się dokładnie tu, na ziemi. Tu każdy ma wybór. Nie ma rozdzielenia między tym, co jest tam, a tym co jest tu. To jest jedno. Jednia. Prawda jest taka, że każdy z nas ma szansę takim aniołem zostać. Każdy nim jest. Bycie aniołem to nie jest przypadek, to decyzja. Decyzja o ciężkiej pracy ze swoją osobowością na co dzień tak, żeby była w stanie, poprzez ego uzewnętrznić wartości wyższe w świecie. W dzisiaj. W tu i teraz.
Jeśli już piszemy o aniołach, trzeba tu jasno określić jedną rzecz. Często mówi się o ludziach dobrych, którym dzieją się złe rzeczy. Nic nikomu nie robią, pomagają, a tu problem za problemem. Niestety. To nie są dobrzy ludzie. I nie chcę być zrozumiana źle. Bycie dobrym dla ludzi, musi iść w parze z byciem dobrym dla siebie. Dla siebie- przede wszystkim. Pierwszy człowiek do uratowania to Ty. Wtedy dopiero dostajesz moc wspierania innych i jakkolwiek by myśleć o tych "biednych dobrych", pod tym dobrem kryje się intencja, która czysta nie jest, lub strach przed karą, jeśli dobry nie będziesz. Dopiero czysta intencja bez lęku jest bramą na trzeci poziom. Im wyżej jesteś, im dalej w pracy ze swoimi ranami, ale też w tym miłowaniu, wspieraniu i akceptowaniu siebie, tym masz więcej mocy i większą otwartość do dawania wszystkiego co w Tobie dobre na zewnątrz. Dawania tak po prostu.

Droga do góry, do swojej mocy jest długa. Nikt nam nie da magicznej pigułki, która sprawi, że problemy znikną, że trudne emocje, które mamy ulotnią się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Każdy dzień daje nam szansę zauważenia tego, co jest jeszcze do zrobienia. Tempo można swobodnie regulować wolą. Wszystkie negatywne emocje, które dzisiaj mamy, są efektem niedoborów, które spotkały nas w dzieciństwie. Nasza podświadomość zapisuje każde jedno zdarzenie, mózg potem odłącza nas od nich tworząc automatyzm działania, ale to nie zmienia faktu, że większość naszych reakcji jest zwyczajnie podświadoma. To aż 98%. Niedobory w dzieciństwie są różne. Poczynając od wczesnego okresu, aż do nastoletniego. Niedobór miłości matki i konflikt oddzielenia od źródła tworzy potem zachowania, którymi oddzielamy się od innych myśląc, że to "załatwi sprawę", dalej idąc mamy konflikty które powstają, jeśli ktoś łamał naszą integralność. To wychowanie "twardą ręką". Narzucanie zasad. Dziecko w obawie o utratę miłości rodziców zaczyna postępować wbrew sobie. I mamy w życiu brak asertywności i sprzedawanie samego siebie za iluzję miłości, opieki, akceptacji czy wsparcia. Paradoksalnie, ta obawa właśnie to spowoduje. Bark opieki, akceptacji i wsparcia. To właśnie uzewnętrzni się w 3D jako informacja o ranie dana po to, żeby ją uleczyć. Jeśli masz lęk przed odrzuceniem i nie poradzisz sobie z nim, ludzie będą Cię odrzucać. Jeśli nie masz szacunku do siebie, będą Tobą gardzić. Pokażą Ci każdą jedną ranę a praca z zaleczaniem tych ran będzie długą drogą na której warto trzymać się silnie kilku podstawowych rzeczy:
Pokora. To absolutny klucz. Nie pokora w stosunku co do ludzi, pokora w stosunku co do lekcji. Jak tylko wyłapiesz w sobie dumną, butną i roszczeniową postawę w stosunku do kogokolwiek zatrzymaj się. Pomyśl. Czy masz prawo żądać? Odsuwaj się, jasne, jeśli ktoś nie chce dążyć do komunikacji lub twardo stoi na stanowisku "nie zmiany", ale nie żądaj.
Cierpliwość. Trzeba to pojmować jako drogę. Trzeba wiedzieć, że to małe kroki robione codziennie. Praca u podstaw.
Kontemplacja. Pojawiła się "negatywna" emocja? Ok. Co ona mówi Ci o Tobie? Gdzie jest NAPRAWDĘ jej źródło? Jaka potrzeba nie została spełniona? Czego sobie sam nie zapewniasz? I nie chodzi tu o myślenie "co tu zrobić, żeby on czy oni jakoś tam zareagowali" Uwaga na takie myśli - mamy manipulację. Karmicznie karaną dodam. Ponadto to starta czasu, za którymś razem na pewno się nie uda ;-) Możesz zmanipulować i 100 osób, zapewniam Cię, że pojawi się 101 i z nią Ci się nie uda. Znam z autopsji z przed lat, żeby nie było, że taka cała na biało jestem. Dobre pytanie jest do wewnątrz, czyli o to, co mi to mówi o mnie i co mogę zrobić, żeby tak się już nie czuć?
Rola ofiary. Taka, z której nie łatwo jest wyjść. Warto powtarzać sobie do upadłego "rezygnuję z roli ofiary". I nie wystarczy powiedzieć tego raz. Trzeba mówić to za każdym razem, kiedy poczujesz, że w nią wpadasz.
Ciągi myślowe. To bez sensu. Ego mieli w kółko to co zna. Nowe rozwiązania zawsze przychodzą intuicyjnie. To serce ma dostęp do tego, co ma być. Trzeba uczyć się zatrzymywać ciągli myślowe a kontemplacją kierować świadomie. Warto wiedzieć, że ciągi myślowe pojawiają się, kiedy nie wyrzucasz treści na zewnątrz. Powiedz coś, co masz do powiedzenia, a uwolnisz się od tematu. Nowe treści muszą przejść przez czakrę gardła. Muszą być oddane przestrzeni, bo ona będzie przygniatać. O tym jest próba bohatera. Najgorzej jest nie mówić, nie pokazywać światu kim jestem. To prosta droga do konfliktu wewnętrznego.
Chęć pójścia wyżej. Wola. Nie jesteśmy idealni. Nigdy nie będziemy. Za każdą niedobrą reakcję warto przeprosić, ale trzeba również wybaczyć ją sobie. To życie to nie jest droga krzyżowa. No chyba, że ktoś to lubi :-)
Czucie emocji. W ciele. Na bieżąco wypuszczanie i akceptowanie ich.
Comments