top of page
Szukaj

ANIOŁ POMAGACZ I ZAMKNIĘTE DRZWI

  • Zdjęcie autora: InnerKnowingPolska
    InnerKnowingPolska
  • 6 gru 2022
  • 9 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 11 gru 2022


Dzisiaj to bardziej jakby o duchowości. Ale nie, będzie, ani wyniośle, ani magicznie, ani czarodziejsko nawet. Dlaczego? Dlatego, że duchowość w zasadzie jest bardzo, bardzo ziemska. Wszystko dzieje się tu, na ziemi.


Pisząc wcześniej o strukturze ego, jak opisywałam dojrzałości ego, opierając się o podział dr Toporowicz, w opisie ego dojrzałego umieściłam informacje, że znika iluzja oddzielenia ja- Bóg. Takie myślenie, że ja jestem tu na ziemi a Bóg lata sobie w niebie. To prawda. Znika też iluzja tego, że niebo jest gdzieś tam, a my tu. Dojrzewające ego zaczyna rozumieć, że to niebo i ten Bóg jest wszystkim co jest a między "niebem" a "ziemią" nie ma oddzielenia. Może nawet nie tyle rozumieć, co czuć. I słyszysz ptaki, zachwyca Cię wschód słońca, zaczynasz czuć połączenie z naturą. Dzień dobry. Ego chce dorosnąć :-) A jeśli jest mowa o ego, to jest mowa o działaniu.


We wszystkich działach cukierkowej duchowości mamy taką trochę iluzję, że coś jest tam. Wiemy podskórnie, że coś jest tam, ale my jesteśmy tu. Wiemy też, że jest jakieś połączenie. Medytujemy. Robimy różne rzeczy, żeby tylko wyrwać się z tego "tu" i pobyć trochę "tam". Jak złączyć więc to "tu" i "tam" w jedną całość? Co musi się stać, żeby to "tam" znalazło się tu? To kwestia drogi. Wykładania na zewnątrz tego, czym jesteśmy w środku. Nie uciekniemy bowiem od faktu, że Wszechświat jest mentalny. To jeden wielki umysł. Uciec od umysłu, czyli od ego się nie da, bo jaki był by wtedy sens tego, co jest? Po co ciało i umysł, skoro chcesz być w duszy. Gdyby ona tego nie chciała, to by nie zeszła, tylko została. Nie o to tu chodzi żeby bujać w obłokach i medytować 12h dziennie. Dusza jest tu i pomaga zarządzać umysłem i ciałem. Pokazuje kierunek poprzez intuicję. Idziemy więc, potykamy się, pokutujemy za złe czyny, co jest stratą czasu, bo i tak dostaniemy za swoje :-) W tej całej drodze musimy uznać nasze ego. Uznać to co jest. Prosta sprawa, jest co jest, uznaję, ale idę dalej i pracuję. To ego do świata wychodzi, to ego musi działać, żeby to "tam" pojawiło się "tu". To jest o dociąganiu osobowości do wartości wyższych, czy boskich jak kto woli. Do tego, co mówi dusza. To jest o próbach bohatera dokładnie. O robieniu. To jest o wyjściu na zewnątrz. Nic się nie zmieni w świecie materialnym bez działania. Śmierć ego nie jest dosłowną śmiercią, to tylko moment kiedy ono przestaje już rządzić. Idziesz za sercem, a nie za rozumem. Dusza prowadzi, ego klęka.


I swoją drogą to jest piękny moment kedy zdajesz sobie z tego sprawę. Ja zaczęłam płakać, ale nie ze smutku, tylko z wdzięczności. Wiem, że tam gdzie idę teraz, jeszcze nigdy mnie nie było. Wszystko wcześniej wydawało się jakąś zdartą płytą powtarzających się lekcji. W kółko tych samych tak naprawdę. Wiem, że to już koniec. Cierpienia.


No i właśnie. Próby bohatera i Anioły. Ludzie którzy pomagają innym. Ludzie, którzy pokazują wartości. Przy przejściu na poziom dojrzały tą wartością będzie odwaga. To odwagą właśnie na dojrzały poziom się przebijamy. Wywalaniem przez czakrę gardła na zewnątrz tego co jest w środku nas. Anioły to ludzie którzy pokazujący nam miłość, wolność, prawdę, równość i braterstwo. Jest ich mnóstwo. Tu to niebo styka się z ziemią. Oni są fizyczni. Do pewnego momentu tej drogi potrzebujemy pomocy. Nie wiem czy do końca, bo ja sama nadal jej potrzebuję i ją przyjmuję. Czy ta pomoc przyjdzie od nas z góry? Ktoś przyleci i nas zabierze z tego wstrętnego świata? Obawiam się, że nie, co jest dla fanów kosmitów może ciężkim przeżyciem. Jakkolwiek może są, może ich nie ma, nie wiem, nie spotkałam żadnego, tak zapewniam Was, że nawet jeśli są, to mają nas w nosie. Tak zwyczajnie, mają swoje sprawy. Inną sprawą jest to, jak bardzo byśmy byli otwarci na przyjęcie takiej pomocy? Ano właśnie.



Nie musimy szukać w kosmosie, żeby znaleźć kogoś, kto będzie gotowy nam pomóc. Ludzi chętnych do pomocy jest w koło nas mnóstwo. Być może jesteśmy tymi, którzy pomagać chcą i na prośby o pomoc chętnie reagują? Może jesteś bardziej po którejś stronie? Może jesteś, jak ja kiedyś, nadmiarowym dawcą, który nie umie brać?


Mam w koło siebie mnóstwo ludzi, którzy pomagają innym. Jestem bodajże w trzydziestu już w tej chwili bardzo bliskich relacjach z ludźmi, którzy na co dzień zwyczajnie chcą być dobrzy. Chcą, żeby ten świat był dobry i dają to dobro na zewnątrz. Wierzą w dobro. Tak zwyczajnie. I wiedzą, że muszą się rozwijać. I to robią. Mają już dość tego całego syfu, kłamstwa, manipulacji, masek i całej szeroko pojętej ciemnej strony mocy. Każdy teatr widzą na przestrzał a na spektaklach już dawno ziewają.


Tacy ludzie łączą się w grupy, dzielą się wiedzą i działają aktywnie na co dzień, żeby ten świat był lepszy. Jest ich mnóstwo. Jest nas cała chmara. W drodze do tego całego dobra zawsze trafiamy na pułapki. Oczywiste pułapki, które mają nas uczyć kilku podstawowych rzeczy.


NIE POMAGAJ NIEPROSZONY! TO PYCHA!


O pomoc trzeba poprosić. I tu bardzo łatwo można polecieć za daleko. Chcesz pomagać, chcesz coś wytłumaczyć, chcesz, naprawdę chcesz i trafiasz na kogoś, kto zaczyna delikatnie mówiąc wylewać na Ciebie swoją ciemną stronę. Myślisz sobie: Co tu się zdarzyło? Gdzie jest błąd? Byłem dobry, chciałem pomóc, wspierać, a ktoś zaczął to wykorzystywać. Jak to się stało w ogóle? Jest pytanie, jest odpowiedź. O pomoc trzeba poprosić. Człowiek musi być gotowy na jej przyjęcie, musi chcieć pomóc sobie. Nie możemy wjeżdżać z pomocą do kogoś, kto twierdzi, że wszystko wie najlepiej. Te drzwi są zamknięte. To ego nie jest dojrzałe i na dzisiaj dojrzeć nie chce, lub nie ma. To trzeba uznać. Ktoś, kto chce się zmienić, musi najpierw przyznać sam przed sobą, że coś z nim jest nie tak.

Anioł pomagacz musi mieć otwarte drzwi, a człowiek, który pomoc przyjmuje, musi mieć w sobie na tyle pokory, żeby o pomoc poprosić. Czyli drzwi muszą być otwarte, i jedne, i drugie.


Zależnie od struktury ego prośba o pomoc ma inną motywację.


Ego rozmyte poprosi o pomoc żeby zachować status quo. To jest ego żyjące w ciągłym lęku przed utratą. Ego rozmyte nie ma ciągu do rozwoju, ciekawości świata. Ciężko tu szukać ambicji, pasji. Jeśli ego rozmyte idzie na przykład do psychologa, to dlatego, że ktoś to zasugerował i jest to droga w którą idzie, żeby nic się nie zmieniło. Struktura ponad wszystko, nawet jeśli fundamned zły. Motywacją jest strach. Ego rozmyte niczego bardziej się nie boi niż samotności. Ego rozmyte nienawidzi zmian. Boi się ich jak ognia. To energia dziecka. Jeśli pójdzie na studia to zapewne za namową partnera lub rodziców, żeby ich zadowolić i żeby nic się nie popsuło. Pójdzie, bo musi, nie dlatego, że chce. Ego rozmyte idzie do przodu powoli i niechętnie. Jest w nim mało życia, mocy. To widać. I to dokładnie tłumaczy mapa poziomów świadomości. Poziom mocy zaczyna się powyżej 200.


Ego egocentryczne poprosi o pomoc jak będzie widziało w tym swój zysk. Ego egocentryczne silnie się rozwija, ale rozwija się dla siebie. Pasji możemy tu zaobserwować aż nadmiar. Ale ta pasja oparta jest o siłę, nie moc. Może być kompulsywna, niezdrowa wręcz. Na tym etapie nie ma "my", jest "ja" i to co dla mnie będzie najlepsze. Ego bywa trochę bezwzględne. Rywalizuje ze światem. Nie boi się samotności tak jak ego rozmyte. Ma rację, ma cel i będzie go realizować często po trupach. Niestety.


Ego dojrzałe będzie się rozwijać, żeby się rozwijać. W domyśle, żeby świat był lepszy. Będzie się rozwijać, żeby wiedzieć więcej i żeby oddać to dalej. Ego dojrzałe zawsze widzi "my" i zastanawia się nad tym, co będzie najlepsze dla wszystkich. Ego dojrzałe uwielbia samotność. Traktuje ją jak dar. Jest mu konieczna do kontemplacji. Bycie z innymi to wartość dodana przynosząca radość.


No ale wróćmy do pomagania, jeśli ktoś nie prosi. Co kryje się pod tą próbą wyważania zamkniętych drzwi? Pycha. Mamy pysznego pretendenta do roli Anioła :-) I super, bo tą lekcję trzeba odrobić. Pycha dlaczego? Dlatego, że próbując wyważać te zamknięte drzwi uznajesz, że jesteś lepszy od drugiego. Świadomie lub podświadomie. Ty wiesz, jak to zrobić. Ty wiesz, jak rozwiązać ten problem. Ty mu powiesz, pokierujesz go. Ty masz odpowiedź. Wyślesz do psychologa, wyłożysz prawa wszechświata, wybaczysz błędy, zrozumiesz, wybaczysz i wyleczysz. Ty wiesz, a on nie, więc mu pomożesz, choć o to nie prosi. Błąd tkwi dokładnie w nieuznaniu zasady równości. Ten człowiek jest równy Tobie. Ten człowiek jest dorosły i świadomy. Ten człowiek sam decyduje o swojej ścieżce i jeśli będzie potrzebował pomocy, to sięgnie po nią. Postaw tego człowieka obok siebie. Na równi. Być może z dala od siebie, ale obok. Jeśli nie jest Twoim dzieckiem, bo tu obowiązuje hierarchia, uznanie zasady równości postawi każdego dorosłego ramię w ramię z drugim. Warto nad tym pracować. W przypadku pomagaczy warto uznawać zasadę równości i podsycać ją wiarą w to, że każdy da sobie radę, a jeśli sobie nie da, poprosi o pomoc sam. Nie próbuj nigdy zapobiegać wpadnięciu do piekła swojej ciemnej strony kogokolwiek. Zablokujesz rozwój i dostaniesz za to. Obiecuję :-)

Chcesz dobrze, ale pod tym "dobrze" kryje się pycha. Plecki będą boleć :-) Na dole.

Uznanie zasady równości nijak się ma do jakichś prób robienia czegokolwiek. Nie wchodźmy w role nauczycieli kogoś, kto uczyć się nie chce, bo przestrzeń zaraz pogrozi nam palcem mówiąc - hallo, zasada równości! Nie wyważajmy zamkniętych drzwi. Zresztą, to starta czasu. Tego nie da się zrobić.


I warto tu się mocno zastanowić, bo na pewnym poziomie świadomości, próba ratowania kogoś wbrew jego woli poskutkuje złą karmą, której za diabła nie będziesz rozumiał. Byłeś dobry, pomagałeś, a tu taki shit. WTF? Dobrze się zastanów, czy ten człowiek w pokorze i otwartości poprosił Cię o pomoc? Czy poprosił? Pomoc może iść tylko za prośbą, nigdy nie za żądaniem. Jeśli ktoś twierdzi, że powinieneś był coś zrobić, twierdzi, że powinieneś być jakiś i żąda tego, zwijaj się od razu. I tu naprawdę nie ma co przeciągać- zapewniam Was. Po równości bowiem, mamy wolność. Żądanie, to próba ingerencji w wolną wolę drugiego człowieka. W relacjach bliskich takie żądanie jest niczym innym jak brakiem miłości. To więzienie. Uciekaj. Brak akceptacji woli drugiego człowieka, to nic innego jak brak miłości. A miłość to wolność.



Miałam ostatnio taką ciekawą lekcję z kimś, kto próbował wylać na mnie swoją frustrację, swój ból, swoje poczucie krzywdy. Była to taka próba obwinienia kogoś za swoje własne samopoczucie. Taka chęć oddania tych emocji komuś, zamiast wejścia w nie i wzięcia za nie odpowiedzialności. Siedziałam w spokoju, w zrozumieniu, mówiłam, że rozumiem jego emocje i zaproponowałam, żeby poszedł pobyć chwilę ze sobą, bo chyba tak będzie lepiej. Po tej sytuacji zaczęłam zadawać sobie pytania. Dlaczego ten człowiek daje sobie prawo do wylewania tych emocji właśnie na mnie? Gdzie jest dziura? Odpowiedź przyszła mi od razu "bo na to pozwalasz". Tak było. To było wewnętrzne przyzwolenie znowu oparte o tą cholerną pychę. Tak, ja Cię zrozumiem, ja Ci pomogę, ja to wezmę, bo- w domyśle, jestem lepsza od Ciebie. I znowu, tu jasna granica. Brać możemy tylko za dzieci, dorosły jest dorosły i ma sam to wziąć. Taka jest jego droga. Nikt z tej drogi nie zejdzie, choćby do Peru wyjechał. A lekcje będą się powtarzać, póki nie zrozumiemy.


Kolejnym moim krokiem było więc postawienie granicy. Wewnętrznie. "Cofam przyzwolenie do wylewania na mnie toksyczności w myśli, słowie i czynie każdej osoby która chciała by to zrobić. Taka jest moja wola". To jest o granicy, którą trzeba postawić. To granica wewnętrzna. Nie ma to nic wspólnego z odmową pomocy komuś, bo zasadniczo w tym przypadku ten człowiek o nią nie poprosił. Szukał worka na swoją toksyczność. Szukał jej przyczyny na zewnątrz. Paradoksalnie postawienie takiej granicy jest wyjściem w górę. Dla Ciebie i dla niego. Ten człowiek w tym momencie jest równy Tobie. To zmusi go do wzięcia odpowiedzialności, lub ewentualnie do wylewania tej toksyczności na kogoś innego, zależnie od poziomu dojrzałości ego.


Chcemy czy nie chcemy żyjemy w świecie dualnym. Tu jasna strona trrigeruje ciemną. Toksyczne połączenia trzeba zrywać. Pomagając na siłę zasilamy ciemną stronę drugiego człowieka. Zasilamy jego słabość. To dokładnie tak, jak myślenie o wojnie zwiększa ryzyko wojny. Jak walka o pokój powoduje, że jest mniej pokoju na świecie. Pozbawiamy go tym mocy i blokujemy mu ścieżkę. Jeśli ktoś wylewa na Ciebie swoją toksyczność, to znaczy, że dajesz mu na to przyzwolenie. Zasilasz jego ciemną stronę, czyli utrzymujesz ją przy życiu. Bujasz się na wahadle, zamiast z niego zejść. Zastanawiasz się dlaczego klaun jest klaunem zamiast zastanawiać się nad tym, dlaczego chodzisz do cyrku. Dajesz temu ujście. Ty sam. To taka czarna dziura. Jeśli odmówisz, czarna dziura zacznie zapadać się w nim samym. Kiedy zacznie się zapadać, wtedy będzie do zauważenia dopiero. To jest ta zmiana i to jest ten rozwój. To jest droga ku górze. Tworząc taką granicę wewnętrznie i oczywiście zewnętrznie, jeśli trzeba, dopiero naprawdę pomagasz tej osobie iść do góry i globalnej świadomości też. To jest prawdziwa pomoc.


Wydawać by się mogło, że dając dobre wartości wszyscy będą je odwzajemniać. To nie jest prawda. Dawanie dobra to wybór. Jeśli na siłę próbujesz ratować ludzi wyważając zamknięte drzwi lub przyjmując rolę rodzica w relacji bliskiej dla dorosłego człowieka, odcinasz człowiekowi możliwość zderzenia się ze swoją ciemną stroną, blokując tym samym jego rozwój ku górze. Rola rodzica sprawdza się w pracy pomagacza i to jest super, jeśli nikt nie wylewa na Ciebie swojej ciemnej strony, ale nigdy nie w relacji partnerskiej, bliskiej. Dlaczego? To kwestia hierarchii. Partnerzy są obok siebie. To rodzice są nad dziećmi. Będąc w roli rodzica w relacji partnerskiej zablokujesz rozwój drugiej osoby. Jeśli masz wyższy potencjał poziomu świadomości, to jeszcze zamęczysz się na śmierć. Warto świadomie z niej zrezygnować i zobaczyć co się stanie.


 
 
 

Comments


bottom of page